sobota, 6 września 2014

Rozdział VII

Po ataku na Konohę wiele się zmieniło. Hokage został zabity, a na jego miejsce przydzielono Tsunade, jedną z legendarnych sanninów. Wszystko było... jakieś takie szare. Nawet przez Fuuhasan widziałam tylko smutek. W dodatku wciąż nękał mnie ten sam sen. Może to przez stres i tą dołującą atmosferę... tak, na pewno przez to. Coraz częściej zdawało mi się, że ta chwila, to nie były plany jakiegoś tam ataku. Tylko ataku na moją wioskę, na mój klan... Co robiłam? Oczywiście siedziałam na gałęzi drzewa znajdującego się niedaleko mojego mieszkania i obserwowałam ulicę. Ostatnio stało się to moim ulubionym zajęciem. Kiedy tylko ktoś zaczynał się mną interesować znikałam za pomocą Kanashimi. Minuta niewidzialności wystarczała, by znów stać się nieważną. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam w górę. Zbierało się na deszcz... Co ja robię, powinnam trenować, a nie smęcić jak jakieś dziecko. Skoczyłam przez liście i odbiłam się od najwyższej gałęzi. Wykorzystałam specjalny układ z grawitacją Kanashimi i pomknęłam na pole treningowe. W połowie drogi byłam już dość nisko, więc zeszłam na ziemię. Nie zamierzałam "lecieć" metr nad podłożem. To byłoby bez sensu. Nagle ktoś złapał mnie za ramię tak, ze o mało nie upadłam.
-Ohayo, Tenshi-chan! -uśmiech blondyna zupełnie nie pasował do otaczającej wioskę fali deszczowego znużenia.
-Hej, Naruto. Właśnie szłam trochę potrenować, pójdziesz ze mną? -zapytałam odwzajemniając uśmiech.
-Nie, babunia Tsunade am dla nas misję. Chodź -pociągnął mnie za sobą.
-Eeeej, sama pójdę! -zaczęliśmy się sprzeczać i tak minęła droga do biura Hokage. Misja okazała się eskortowaniem... kobiety, która bała się o swój majątek. Jej nazwisko wyleciało mi to z głowy tuż po wyjściu z gabinetu Tsunade. Zabawne, zawsze zapominałam o czymś ważnym, podczas gdy głupoty mogłam pamiętać do końca świata. Razem z nami misję wykonywali Kiba i Hinata.
Mieliśmy ją eskortować do pobliskiej wioski. Prosta i nudna misja, ale lepsza taka niż żadna, prawda?
Do Naruto ten plus najwyraźniej nie docierał. Wciąż marudził, że spodziewał się czegoś lepszego. Nie miałam ochoty tłumaczyć mu, że misje dla geninów wykonują genini itd. To i tak nie miało większego sensu.
W czasie podróży nikt nas oczywiście nie zaatakował. W wiosce byliśmy pod wieczór. Postanowiliśmy, że nie ma co wracać do Konohy w nocy i zameldowaliśmy się w jakimś hoteliku.
Następnego dnia, ruszyliśmy w drogę powrotną. Minęła znacznie szybciej, nie musieliśmy już co chwila zatrzymywać się by "bronić" sakiewki tamtej kobiety przed wiewiórką wyskakującą z krzaków ani niczym podobnym. Po południu przekroczyliśmy bramę Konohy.
Poszliśmy zameldować powodzenie misji, gdy zobaczyliśmy Sakurę, biegnącą w naszą stronę... 
...
-Jak to Sasuke uciekł?!? -zamurowało mnie. Z resztą nie bardziej niż pozostałych. Nie spodziewałam się, że aż tak będzie mu zależało na tej całej zemście. (chwiiilaaa! Neko szuka "wenowego zeszytu" xD... kurde...nie ma go O.o *...błagam, znowu? -.-* [po 10 minutach paniki znalazła zeszyt w najbardziej oczywistym miejscu...bo tak]...ło, nicz tu ni ma =.= -dop.) Naruto zaczął planować "odbicie" przyjaciela, Sakura oczywiście go popierała. Czy oni nie rozumieli, że odszedł z własnej woli? Pokręciłam głową, choć wiedziałam, że nawet na mnie nie patrzyli i poszłam do Tsunade. Ktoś musiał zameldować, że misja się powiodła. Wiedziałam, że tym razem towarzyszyło mi nienawistne spojrzenie różowowłosej. U Hokage też wszyscy interesowali się ucieczką Uchihy. Ciekawe. Z wioski odchodzi jedna osoba i od razu robi się zamieszanie. Nie wiedzieć czemu chciało mi się śmiać... Aż tak bardzo go nienawidziłam? Niee. Nie lubiłam go, mógł sobie nie wracać, ale ta sytuacje była po prostu śmieszna... Tak mi się zdawało... Bez zbędnych ceregieli przekazałam Tsunade informacje o misji i udałam się do mojego mieszkania. Chciałam jak co wieczór odpieczętować zwoje, poszukać w nich nowych wskazówek. Nie żebym się czegoś takiego spodziewała. Stało się to moim małym nawykiem. Weszłam do mieszkania i zobaczyłam coś nowego. Na moim łóżku leżał list. O ile można to było tak nazwać, zostało tam bowiem napisane tylko jedno zdanie.
                    "Niektórych wrogów nie możemy sobie wybrać"
Co to miało znaczyć? Nie było żadnego podpisu. Pewnie to jakiś głupi żart. Kto mógł to napisać? Może Sasuke chciał zrobić mi głupi żart? Nie. To nie było jego pismo, z resztą on nie bawił się w takie rzeczy. Nie zastanawiając się dłużej nad wiadomością zapieczętowałam ją w Listach... nie wiem dlaczego to zrobiłam, coś po prostu nie pozwoliło mi tego wyrzucić.
Misja, której podjął się Naruto skończyła się niepowodzeniem. Czego innego można się było spodziewać? Uchihy nikt przecież nie porwał, sam chciał odejść -to odszedł, więc skąd pomysł, że wróci sobie grzecznie, gdy parę osób go o to poprosi? Oczywiście Sakura i Naruto mojego toku myślenia nie rozumieli.
-Musimy sprowadziś go do wioski!
-Jakby chciał to sam by wrócił.
-Cicho Tenshi, to że go niecierpisz nie znaczy, że...
-To czy go lubię, czy nienawidzę nie ma nic do rzeczy. Poprostu nie wydaje mi się, że od zechciałby z wami wrócić.
-Co???
-Ty wiesz co? Idź trenować te swoje śmieszne oczka! -Czegoś takiego się po różowowłosej nie spodziewałam.
-Jak chcecie. -poszłam w swoją stronę. Co złego zrobiłam?! Chciałam im tylko uświadomić, że nie wystarczy "Sasuke-kun, wróć z nami do Konohy". Z resztą nieważne, mogli robić co chcieli. Przekręciłam klucz w zamku...


Otworzyłam oczy. Te wspomnienia nie dawały mi spokoju. Były tak realistyczne, znów myślałam, że mam 12 lat, znów przeżywałam to wszystko, znów żyłam w kłamstwie. Zaśmiałam się. Nie miałam szczęścia do snów. To jedyne, co mi zostało. Wspominać, śmiać się i czekać na śmierć. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Kajdany wysysające chakrę zabrzęczały złowieszczo, gdy poruszyłam rękoma. Nie miałam siły na to by wstać. Absolutną ciemność w pomieszczeniu niszczyła jedynie wąska stróżka światła wyglądająca spod drzwi. Znów zamknęłam oczy i znów "śniłam". Nie mogłam tego nazwać snem. To były wspomnienia, a ja w każdej chwili mogłam się "obudzić". Ale ja nie miałam ochoty na wspominanie. Chciałam zapomnieć. Mieć spokój choć przez chwilę, w ostatnich dniach życia. Ale nie mogłam. Gdy tylko opuszczałam powieki obrazy same się pojawiały. Przeszłość.
                          Młodsza ja.
                                  Wyrok, który już wtedy na mnie czekał...


No i w końcu przechodzę do części, którą cały czas miałam we łbie, dokładnie od rozdziału I, jak nie od prologu, chciałam sobie ładnie, szybko przejść do tej części, a tu BUM! -6 rozdziałów... a raczej 7, bo w tym przecież dopiero się zaczyna xDDD. Neko mistrz. Rozdiał jednak potwornie krótki, nie mam jak pisać :/ No bo skoro Neko mistrz, to postanowiła zepsuć sobie komputer xD, a raczej programy w komputerze. Bo tak! Heh, nieważne. *jeszcze te głupoty wyjdą dłuższe od rozdziału -.-* Postanowiłam pisać swoje dopiski pokreślone, będzie wiadomo przynajmniej dokładnie kiedy są, a kiedy to są inne nawiasy... bo nie wiem, wydaje mi się, że troszeczkę przeszkadzały.. Noo, było trochę problemów, między innymi ta cała Sasusiowa uciekanka *tak, są takie słowa. Od dzisiaj...* Nekoś się zacięła i nie miała co napisać to się wzięła za końcuweńkę... Boże, co ja plotę =.=... *za dużo świrowania, "Nekoś"* Oh, to ten tego... zapraszam do czytania, przymknięcia oka, na część z... przymknięcia oka na wszystkie głupoty, wybaczcie za tę nieludzką długość *niedługo się ogarnę mam nadzieję i następny rozdział to już nie będzie takie gówno, chyba :3* i Bernia z wami~!                Neko

2 komentarze:

  1. Rozdział ciekawy, szkoda tylko, że taki krótki! Najciekawsza była końcówka, taka nietypowa. Zapewne niedługo poznamy całą przeszłość bohaterki, czekam z niecierpliwością^^ Jeszcze ta wiadomość na łóżku, robi się interesująco! Czekam na kolejną notkę z niecierpliwością, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział tylko szkoda że taki krótki :c kiedy następny? <3

    OdpowiedzUsuń