wtorek, 27 maja 2014

Rozdział IV

- TENSHI WSTAWAJ! - wrzask w mojej głowie sprawił, że zeskoczyłam z łóżka jak oparzona. Spojrzałam na zegarek. Siódma rano.
- Jeśli zrobisz to kiedyś jeszcze raz, to cię zabiję! - odpowiedziałam po czym podeszłam do drzwi i wpuściłam Sakurę do środka. Musiałam koniecznie nauczyć się wyłączać telepatię...jakoś.
- Tak, tak, oczywiście, ale później. - jej dobry humor chyba nie posiadał granic. - Jeśli chcemy zdążyć musisz się pospieszyć. - dodała siadając przy moim stole.
- Ok, ale nie rozumiem po co pośpiech. Mamy ponad godzinę.
- Wyrobisz się w godzinę?
- W przeciwieństwie do ciebie ja nie muszę marnować czasu na farbowanie włosów.
- To mój naturalny kolor! - weszłam do łazienki, a rzecz, którą rzuciła we mnie Sakura uderzyła w drzwi. Sądząc po znajomym dźwięku był to mój budzik. Ciekawe czy jeszcze kiedyś zadzwoni...
Przygotowałam się w niecałe pół godziny.
- Chcesz kanapkę?
- Nie. - wzruszyłam ramionami.
- To co tu jeszcze robisz?
- Mówisz jakbym przychodziła tylko po to żeby wyżerać ci kanapki!
- A to nie prawda? Chcesz z szynką czy z serem?
- Ile ci można mówić, nie chcę kanapki! A dla twojej wiadomości przyszłam, bo beze mnie spóźniłabyś się na egzamin na chuunina! - odwróciłam się od lodówki. Różowo-włosa wyglądała na zdenerwowaną. Zawsze szybko się wkurzała. Zjadłam swoją kanapkę, odwróciłam się z powrotem i  podeszłam do drzwi.
- To idziemy? - skinęłam głową na tak. Wyszłyśmy z mojego mieszkania i skierowałyśmy się w stronę akademii. Tam miał odbyć się pierwszy etap egzaminu. Po drodze Sakura cały czas mówiła o różnych bezsensownych rzeczach, ale ja nawet jej nie słuchałam. Na miejscu dołączyłyśmy do chłopaków, którzy o czymś "dyskutowali".
- O, znalazłyście nas. Sporo tu osób, nie? - zawołał blondyn, gdy nas zobaczył.
- Tak wrzeszczycie,  że raczej nie miałyśmy jak was nie znaleźć.
- To co, wchodzimy? - weszliśmy do budynku. Tam było jeszcze więcej drużyn. Po paru minutach kazali wszystkim wejść do jednej z sal. Pierwszą częścią egzaminu okazał się test. Zaczęło się tłumaczenie zasad. Coś o ściąganiu, jakimś dodatkowym zadaniu i takich tam rzeczach, których nie słuchałam. Nawet gdybym chciała coś usłyszeć, to zapewne jednym uchem wleciałoby, a drugim wyleciało. Zaczęło się. Parę dni wcześniej wpadliśmy na pomysł, który miał pomóc gdybyśmy trafili na egzamin pisemny. Oczywiście całą robotę zwalono na mnie.
- Sakura, jak tam pytania? Dasz radę na nie odpowiedzieć?
- No pewnie, tylko daj mi trochę czasu. - spojrzałam na swoją kartkę.  Nie znałam odpowiedzi na większość pytań, a reszty byłam pewna w jakiś 45 procentach. Po upływie nie całej połowy danego nam czasu sporo osób zostało przyłapanych na ściąganiu i usuniętych z egzaminu. Nagle usłyszałam głos różowowłosej w swojej głowie.
- Napisałam, nie mam wszystkiego, ale to powinno wystarczyć. Słuchaj uważnie. - zaczęła dyktować mi odpowiedzi, a ja przekazywałam je dla Naruto i Sasuke. Głównym odbiorcą był blondyn, ponieważ Uchiha postanowił, że poradzi sobie "bez łaski małych dziewczynek". Idiota. Przynajmniej Naruto podziękował mi i Sakurze za pomoc. Na pozostałe pytania znalazłam inny sposób. Aktywowałam Fuuhasan, spuściłam głowę i zasłoniłam twarz ręką, tak jakbym dokładnie zastanawiała się nam odpowiedziami. Chodziło mi naprawde o to, żeby jonini nie zauważyli, że oczy zaczęły mi świecić. Osoba przede mną od pisała bez przerwy, widać było, że nie ma z testem żadnych trudności. Przeszyłam chłopaka wzrokiem i dojrzałam lekko rozmazane litery. Szybko je zanotowałam i przekazałam dalej. Nadszedł czas na dziesiąte pytanie. Najpierw jednak dostaliśmy wybór: zostajemy, a jeśli nie odpowiemy - oblewamy  albo wychodzimy i próbujemy za rok. Dodatkowo, jeśli odpowiemy źle, tracimy szansę na zostanie chuuninem na zawsze...Trwaliśmy w ciszy i niepokoju, wciąż patrząc jak niektórzy wychodzą. W pewnej chwili miałam nawet wątpliwości, czy nie lepiej będzie spróbować za rok, ale szybko odgoniłam tę myśl. Jesteśmy ninja, a nie małymi dziećmi, które dają za wygraną!
- ...Zdaliście. - powiedział egzaminator do wszystkich pozostałych po chwili ciszy. Zatkało nas... wszystkich. To...tyle? Dziesiąte pytanie to próba nerwów, czy co?
- A-ale jak to? Nie ma dziesiątego pytania? - zapytał ktoś siedzący z tyłu.
- W tym teście chodziło o umiejętność zdobywania informacji. Chciałem też wiedzieć, czy zaryzykujecie. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
W tym momencie do sali wpadła przez okno jakaś kobieta.
- Na drugi etap, za mną! - zawołała. -Hmm, dużo was tu. Ale nie martwcie się, co najmniej połowa odpadnie. - poszliśmy wszyscy za nią, zaprowadziła nas przed las. (ech, nie chciałabym jakoś rozciągać tego wszystkiego, nie za bardzo mam ochotę rozpisywać się w momentach, które są oczywiste, więc załóżmy, że zwoje zostały już rozdane i wszyscy są w lesie jakiś czas, oki?-dop.)
- No, to teraz tylko odbierzemy jakiejś drużynie zwój i gotowe! - zawołał z entuzjazmem blondyn.
- To jak się do tego zabieramy?
- O, O!!! Rozdzielmy się i zobaczymy kto pierwszy zdobędzie zwój! Dziewczyny na chłopaków! - wydarł się Naruto.
-...To idiotyczne.
- Niby czemu?
- Bo dziewczyny nie dadzą sobie rady.
- Że co proszę? - spytałam Uchichę.
- To co słyszałaś.
- A może po prostu się boisz, że z nami przegrasz, co Sasuke?
- Z wami? Oczywiście, umieram ze strachu!
- To co? Za godzinę spotykamy się tutaj?
- Stoi. - rozdzieliliśmy się.
- Myślisz, że to był dobry pomysł, wszystkie drużyny są trzyosobowe, a my jesteśmy we dwie...
- Damy sobie radę, mam pomysł. Najpierw znajdźmy drużynę z odpowiednim zwojem.
- A potem?
- Odwrócisz ich uwagę.
- J-ja? Dlaczego ja? (truuuudne spraaaawyyy - dop.)
- Bo ja w tym czasie zwinę zwój. Tylko spróbuj nie wywołać walki. Weź ich zagadaj czy coś... - zauważyłam za pomocą Fuuhasan jakąś drużynę. Ukryłyśmy się z Sakurą na gałęzi. Moje kekkei genkai namierzyło zwój w plecaku jednego z nich.
- Ok, zajmij ich czymś. Muszę mieć dwie minuty.
- Jak zamierzasz zabrać im ten zwój? - uśmiechnęłam się do różowowłosej. Czasem zbędnym było wszystko jej tłumaczyć.
- Zobaczysz. Zaczynamy! - Sakura zeskoczyła z drzewa najciszej jak mogła, a potem zaczęła rozmowę z trzema chłopakami. Z tego, co udało mi się usłyszeć wciskała im, że zgubiła swoją drużynę. Ja w tym czasie aktywowałam Kanashimi i bezszelestnie zleciałam na ziemię jednocześnie stając się niewidzialna. Podeszłam do tego, który trzymał plecak. Cały czas błagałam moją technikę, by nie stać się znów widzialną ani nie ujawnić mojej czakry. Moja ręka przeszła przez materiał, a ja już po chwili wzięłam zwój. Sakura zaczynała mieć problemy z rozmową. Nagle zrobiła się biała jak ściana. Jeden z chłopaków zobaczywszy to odwrócił się i mnie zauważył. Moje ukrycie znikło. Teraz została nam ucieczka.
- Wiejemy! -  krzyknęłam w myślach do różowowłosej i przebiegłam tuż obok chłopaków, którzy jeszcze nie zorientowali się, że mam ich zwój. Pociągnęłam Sakurę za rękę i aktywując jeszcze raz osłonę zaczęłam biec najszybciej jak mogłam. Fuuhasan przyspieszało moje ruchy i byłyśmy niewidzialne więc zgubienie chłopaków nie było trudne.
- Z-zgubiłyśmy ich?
- Tak, raczej nas nie znajdą. Teraz trzeba tylko poszukać Naruto i Sasuke. - biegałyśmy po lesie jeszcze dobre 10 minut zanim wpadłyśmy na chłopaków. Zadanie ułatwiły nam ich wrzaski, pewnie znowu się o coś pokłócili. Podeszłyśmy do nich. Na początku nas nie zauważyli, tak bardzo byli zajęci skakaniem sobie do gardeł. Dopiero kiedy Sakura odkaszlnęła znacząco chłopacy nas spostrzegli.
- Co? Przestraszyłyście się chodzić po lesie?
- Nie. - podałam temu gburowi zwój, który przed chwilą zdobyłyśmy. - W którą stronę mamy iść skoro wykonaŁYŚMY zadanie? - zaintonowałam końcówkę zdania, by jeszcze bardziej zdenerwować bruneta. Niech nie myśli sobie nigdy więcej, że jest lepszy ode mnie, Sakury czy kogokolwiek innego!
- Ja wiem, tędy! - zawołał nieprzejęty niczym Naruto. Ich mała porażka najwyraźniej nie mogła zaintrygować  go na dłużej niż pięć minut. Jego optymizm naprawdę nie zna granic... Udaliśmy się za blondynem, chociaż do końca nie wiedzieliśmy czy to na pewno dobry pomysł.
Błądziliśmy po lesie od około dwóch godzin i nic nie wskazywało na to, że zbliżamy się do naszego celu.
- Naruto, chyba chodzimy w kółko. - słowo "chyba" było w tym zdaniu lekką przesadą.
- Tiaaa, też tak sądzę... To kto teraz prowadzi? - czy ten chłopak w ogóle się czymkolwiek przejmuje?
Nagle znikąd pojawiły się przed nami... ogromne węże. Zaczęliśmy z nimi walczyć i zanim się zorientowaliśmy rozdzieliliśmy się. Znaczy ja się "rozdzieliłam", nie wiedziałam jak reszta. Zabiłam w końcu węża i zaczęłam szukać reszty.
- Sakuuura, Naruuuuto, Sasuuuke! - wrzeszczałam chyba na cały las.
- Tenshi tutaj! - to był głos Sakury. Pobiegłam tam ile sił w nogach. Na miejscu zobaczyłam przerażoną Sakurę i nieprzytomnych chłopaków.
(ten moment jak był już Orochimaru, i już pocięli sobie włosy itd. itp. *troszkę już nie pamiętam, co się wtedy działo i tak jakoś dodatkowo nie chce mi się tego opisywać wszystkiego, więc załóżmy **znów**, że wszystko cacy, budzimy idiotów i możemy iść dalej jak gdyby nigdy nic, załóżmy, że Sakura obiecała Sasuke *bo było coś takiego, prawda?*, że nie powie o tej pieczęci, no i naszej Tenshi nie powiedziała -dop.)
Gdy wreszcie dotarliśmy to wieży, okazało się, że czekają nas jeszcze walki wstępne. Zaczęły się losowania. Odbywały się kolejne walki. Nagle na tablicy pokazało się moje imię. Miałam walczyć z...




Yo~! Wiem, rozdział beznadziejny *jakby były jakieś znośne -.-* ale to dlatego, że pisałam go łącznie... jakieś 4 miesiące? Po drodze zaczynałam pisać notki specjalne *z naciskiem na zaczynałam*, ale jak chciałam napisać świąteczną *na Boże Narodzenie XD* - nie wyrobiłam się do nowego roku. Za noworoczną się nie zdążyłam nawet zabrać, a o Wielkanocnej to cóż... lepiej nie mówić ;p Grunt, że to jakoś *wreszcie* napisałam *nie mówiąc o tym, że ucięłam połowę lasu*. Num, to miłego czytania i Bernadeta z Wami *l mn, :c* Koteły~! :3          Neko