niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział VI

- Haha, wiedziałem, że Sakura ci nie powie. Sam ją o to poprosiłem. -blondyn posłał mi promienny uśmiech-Walczysz ze mną! -zatkało mnie. Spodziewałam się w gruncie rzeczy każdego... ale nie Naruto.- Haha, szkoda, że nie widzisz swojej miny.
- Po prostu trochę mnie to zdziwiło...
- Ale mnie nie będziesz chciała przebić od tyłu, co nie?
- Nie mogę ci tego obiecać... - uśmiech błyskawicznie spełzł z jego twarzy. - Oj, przecież żartuję! - roześmiałam się. Naprawdę był naiwny, ale to było w nim zabawne.
- Hah, a ja już wieeeem, że udoskonaliiiłaaaś ooostrzaaaa~! - zaczął podśpiewywać blondyn.
- Ale zaaaa to nieee wieeesz, że i tak dostaniesz niezły łomot, bo nie powiedziałam ci, co z nimi zrobiłam. Możesz co najwyżej pomarzyć o wygranej i finale!
- Akurat, o to się nie martwię. Pewniejsze jest to, że to ty przegrasz. - prowadziliśmy taką rozmowę jeszcze kilka minut, a potem oboje poszliśmy trenować. Ja postanowiłam poszperać w zwojach, a Naruto udał się w przeciwnym kierunku. W drodze do domu zaczęłam się zastanawiać, jak będzie wyglądać ta walka. Wcześniej nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym walczyć z kimś z własnej drużyny. Teraz każdy był oddzielnym, jednoosobowym zespołem. Zamknęłam za sobą drzwi i wzięłam zwój do ręki. Złożyłam pieczęci i pojawiły się kolejne. "Historia", "Fuuhasan", "Listy"... W pierwszym nie było żadnych przydatnych informacji. Może oprócz tej z połączeniem ognia w wiatru. Drugi dzielił się na jeszcze kilka, niektórych wciąż nie mogłam odpieczętować. Chodziło o poziom Fuuhasan, tak przynajmniej głosiła notka. Trzeci zaś zawierał wiadomości od mojej rodziny... Wśród tych również nie wszystkie były jeszcze dla mnie dostępne. Od pierwszego aktywowania mojego kekkei genkai minęło już trochę czasu. Zdążyłam już je trochę opanować, ale wciąż nie mogłam odpieczętować nowych zwojów. Spróbowałam jeszcze raz odblokować któryś z zablokowanych zwojów... niestety nie udało mi się. Akurat, kiedy jakieś nowe informacje by mi się przydały. Zrezygnowana padłam ma łóżko. Nie miałam ochoty na trening. Nie chciałam powtarzać wszystkiego i na darmo marnować chakry. Mogłam popracować trochę nad stabilnością "nowych" ostrzy, ale... ach. Po kilku minutach bierności udało mi się pokonać lenistwo. Ha, to ciekawe. Jeszcze wczoraj nie mogłam przestać myśleć o treningu, a dziś... Może to przez to, że to Naruto będzie moim przeciwnikiem? Nie wiedziałam. Nie chciałam dawać mu żadnych forów, czy czegoś w tym stylu. Chciałam to wygrać, ale... nie chciałam, żeby ktokolwiek z mojej drużyny przegrał... Noo, może z wyjątkiem Sasuke. On mógłby tam nawet umrzeć, nie obeszłoby mnie to zbytnio. Byłam już na polu treningowym. Powtórzyłam układ pieczęci z wczoraj i z uśmiechem patrzyłam na ostrza błyszczące fioletem. Nie był to na tyle mocny kolor, by stały się jakoś bardzo widoczne. Wczoraj wydawały mi się ciemniejsze... wręcz czarne, dlaczego teraz kolor był tak słaby? Wysłałam kilka z nich w stronę pierwszego lepszego drzewa. Wbiły się do połowy... Były słabsze od poprzednich. Dziwne. Stworzyłam zwykłe, stare ostrza i nimi także cisnęłam w drzewo. Te wbiły się tylko końcówką. Ok, czyli jakiś postęp jest... ale wczoraj... Tworzyłam coraz to więcej i więcej ostrzy, jednak nie udało mi się uzyskać tego czarnego koloru, wyglądającego jakby chciał wchłonąć wszystko. Coś było bardzo nie tak... Po wielokrotnym zmienianiu kolejności pieczęci padłam zrezygnowana na trawę.
-Kuso, kuso, kuso, kuso, kuso! - zaczęłam mówić przez zęby. Nagle usłyszałam za sobą głos.
-Dziewczynka w twoim wieku nie powinna nadużywać tego słowa.- zerwałam się na równe nogi i szybko odwróciłam. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam, że powinnam znać ten głos. Przede mną stał mężczyzna. Mógł mieć jakieś 20 lat. Nie widziałam jego twarzy, zasłaniał ją kaptur płaszcza.
-T-tak...-tylko to mogłam odpowiedzieć. Nie wiedzieć czemu nie miałam...odwagi na cokolwiek innego. Zauważyłam, że lekko się uśmiechnął.
-Zrób dokładnie to, co wczoraj. Op początku, samego początku. - powiedział i zniknął. Czy... to tylko mi się zdawało? Kim on był... Nieważne. Ponagliłam się w głowie.
-Od samego początku... - powtórzyłam po nim. Czy nie zrobiłam już tego? Przecież wciąż na nowo składałam pieczęci, dokładnie tak, jak wczoraj... Ty idiotko! Uderzyłam się w czoło. Jak mogłam o tym zapomnieć? Aktywowałam szybko Kanashimi, może teraz mi się uda? Jeszcze raz, pełna nadziei i determinacji przywołałam ostrza. Wokół mnie zjawiły się te same, czarne, niebezpieczne odłamki. Nareszcie! Cały ten czas chodziło tylko o to... Jestem ostatnią idiotką! Zaczęłam się z siebie śmiać. Gdyby ktoś teraz na mnie patrzył, na pewno uznałby, że mam nierówno pod sufitem. Na moje szczęście byłam sama. Parę minut wcześniej ostatnie dzieciaki zmyły się zapewne na kolację. Postanowiłam pójść w ich ślady, z czego mój brzuch był bardzo zadowolony...

...
Byłam w ukryciu... Obserwowałam rozmowę dwóch osób. Nie byłam...sobą. Nie miałam władzy w ciele, nie mogłam ruszyć nawet oczyma. Byłam...uwięziona. W czyimś ciele. Postaci, najwyraźniej nieświadome mojej obecności planowały coś przy mapie. Oboje z budowy wyglądali na mężczyzn. Byli zamaskowani.
-To już jutro... Nareszcie pozbędziemy się tych śmieci. Już więcej nie będą nam zagrażać...
-Czy...to konieczne?
-Oczywiście. Nie możemy przecież pozwolić, by oni być może za kilka lat, być może za rok lub miesiąc zaatakowali nas. Są nieobliczalni.- jeden z nich zaczął coś kreślić na mapie. Planowali atak...
W tym momencie "ciało" rozejrzało się. Szpiegowałam, to było pewne. To był obóz wroga. Wszystko było rozmazane, jakby nierealne. Drzewa, ognisko...
-Nie sądzisz, że powinniśmy trochę z tym poczekać? Może... ich umiejętności nam się przydadzą? Myślisz, że...
-Zamknij się. Myślisz, że będą chcieli z nami współpracować? Są na to zbyt... pewni siebie.- w tym momencie odskoczyłam, a wycelowane we mnie jutsu przeleciało tuż obok mnie. O-oni...cały czas wiedzieli, że szpieguję? Moje ręce zaczęły formować pieczęci. Wokół mnie pojawiły się piękne ogniste ptaki. Poszybowały w stronę moich przeciwników, a ja szybko zaczęłam się wycofywać. Nie wiedziałam dokąd, otoczenie wciąż było rozmyte. Słyszałam, że mnie gonią. Nagle przede mną pojawili się następni. Nie widziałam ich twarzy, wszystko działo się tak szybko. Poczułam tylko jak jeden z nich przeszywa moje ciało kataną.
-Nie! -obudziłam się przerażona. To...to było straszne. Zwykle w snach możemy coś zrobić, cokolwiek. Przynajmniej mamy takie wrażenie, że mamy jakiś wpływ na sen, a tu byłam bezbronna. To było bardziej jak ...wspomnienie? Tak, chyba tak... ale, przecież nie moje, więc czyje? Czy ten planowany atak... mógł być atakiem na moją wioskę? Dalsze rozmyślania nad koszmarem przerwało mi głośne pukanie do drzwi i krzyk w mojej głowie.
-Wstawaj Tenshi, czy chociaż raz mogłabyś nie spać, kiedy po ciebie przychodzę? -Sakura...
-Już idę, idę... -odpowiedziałam normalnie. Nie mogłam dziś tracić chakry na telepatię, bo dziś... odbędzie się egzamin. Otworzyłam drzwi i wpuściłam różowowłosą  do środka. - Poczekaj chwilę, za 10 minut będę gotowa. -zgarnęłam w szafy ubrania i zabarykadowałam się w łazience.
-Pośpiesz się trochę jeśli łaska. -usłyszałam zza drzwi.
-Oke! -akurat wychodziłam. Przyjaciółka wcisnęła mi do ręki kanapkę i powiedziała, że musimy już iść. Miałam walczyć jako trzecia, o co się tak denerwować? Sakura była piąta.
-Pierwsza walka została przełożona, bo Sasuke postanowił się spóźnić. -zawiadomił nas Naruto. -Zaraz zacznie się pojedynek Shikamaru i tej takiej jednej z Piasku.
"Ta taka jedna z Piasku" walczyła dość długo. W końcu Nara poddał się, co było dziwne, bo wygrywał. Najwyraźniej mu się znudziło. Nadszedł więc czas na walkę moją i blondyna.
-Uzumaki Naruto i Kurohane Tenshi! -usłyszeliśmy. Zeszliśmy z trybun. Pojedynek się zaczął...
...
Walcząc z Naruto czułam się trochę... dziwnie. Często trenowaliśmy razem, więc niby wychodziło na to samo, ale to był pierwszy raz, gdy jedno z nas mogło coś stracić.
-Powodzenia. -przekazałam mu.
-Tobie przyda się bardziej. -Haha, oczywiście. Naruto ruszył w moją stronę tworząc w międzyczasie kilka klonów. Ta technika mnie irytowała, zawsze marnowałam na nią sporo ostrzy. Złożyłam pieczęci i wysłałam lepszą wersję ostrzy. Te "czarne" postanowiłam zostawić na później. Odskoczyłam trochę do tyłu i ciskałam w klony odłamkami. Były szybsze, niż starsza wersja więc nie było źle. Nagle oberwałam z brzuch od jednej z kopii Naruto, która jakimś cudem ominęła moją linię obrony. Zachłysnęłam się powietrzem, ale zdążyłam wybić się w górę przed następnym ciosem. W locie aktywowałam Kanashimi. Dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej? Nie mogę się z nim bawić, muszę to wygrać! Skarciłam się. W tym zamieszaniu straciłam prawdziwego blondyna z oczu. Teraz nie wiedziałam kogo atakuję, z resztą nie było to ważne, w końcu to pojedynek. Uśmiechnęłam się lekko do siebie. Następna fala ostrzy poszybowała w stronę moich przeciwników. Powoli opadając, obserwowałam uważnie dym, który pojawiał się przy każdym celnym ciosie odłamkami. Klonów było coraz mniej. Znalazłam prawdziwego Naruto. Jedno z moich ostrzy zraniło go w ramię.
-Haha, spójrz tylko na to! -usłyszałam w głowie. Już opadłam na ziemię. W tej chwili wokół blondyna zaczęła pojawiać się dziwna, czerwona chakra. Patrzyłam na nią  z niedowierzaniem, a Fuuhasan dawał mi do zrozumienia, że to nie jest zwykła technika.
-Ta chakra... - wyszeptałam sama do siebie. Energia otaczająca blondyna wyglądała jak płomienie. Nie mogłam przestać się w nie wpatrywać. Były takie... ciekawe... Skupiłam się na nich, przenikałam je wzrokiem.
...Znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu, stałam na wodzie. Przede mną znajdowały się kraty, a za nimi ogromnie czerwone tęczówki, z których odczytać można było tylko jedno - furię.
-Kim jesteś?! - usłyszałam donośny, straszny głos. Oczy przybliżyły się i teraz go widziałam. To był ogromny lis. Demon o dziewięciu ogonach. Kyuubi... - Odpowiadaj!
-Kurohane Tenshi. -powiedziałam wciąż z niedowierzaniem i fascynacją patrząc na demona.
-Kurohane... -powtórzył. -Wynoś się! - poczułam falę uderzeniową i znów widziałam rzeczywistość... Gdzie byłam przed chwilą? Kiedyś... już to widziałam. Tą niesamowitą chakrę. Jej źródłem był ten demon... On był zapieczętowany w Naruto... W tej chwili poczułam uderzenie. Poleciałam parę metrów do tyłu i spróbowałam złapać oddech. Całkiem zapomniałam o walce. Blondyn oczywiście to wykorzystał. Wstałam próbując złapać oddech. Dość tego obrywania! Przywołałam mnóstwo czarnych jak noc ostrzy. Krążyły wokół mnie błyszcząc złowrogo i odbijając pomarańczowy blask demonicznej chakry... Wymienialiśmy się unikami, kilka razy zraniłam Naruto, ale jego rany od razu zaczynały się goić.Wiedziałam, że na tak agresywną zabawę nie starczy mi chakry. Nie na długo. Nagle usłyszałam huk. Pozostali z resztą też. Dobiegał od strony bram wioski. Wyskoczyłam wysoko w górę i spojrzałam w tamtym kierunku.
-Dwa ogromne węże! Niszczą mur! -przekazałam Naruto i Sakurze. Pojedynek został przerwany...


Yooo~! Nowy rozdział gotowy^^ teraz tylko pisać następne xD Myślę, że niedługo moje opowiadanie wejdzie w ten przecudny stan, stan, w którym Neko ma pomysły na następne rozdziały :D ale póki co, jak wam się podoba? Dodałam stronę z opisem technik naszej małej kunoichi. Będę ją aktualizować za każdym razem, gdy dowiemy się o nich czegoś nowego *my, bo Neko też jeszcze nie wie, co z nimi zrobi xD*. No to nie przedłużając miłego czytania i Bernadeta z wami~!      Neko