piątek, 18 października 2013

Rozdział III

- Minął już ponad miesiąc odkąd jesteśmy ninja, a my nadal robimy tylko głupie misje rangi D!
- Nie narzekaj, mogło być gorzej.
- Niby jak?!
- Mogłeś nie zdać debilu! - mam dość tego idioty, ciągle tylko narzeka i wrzeszczy. Moje nerwy nie są ze stali i kiedyś go po prostu uderzę.
- W sumie racja, ale niedługo egzaminy na chunina i misje będą lepsze.
- O ile zdamy.
- Jesteś straszną pesymistką!
- Przecież nic nie powiedziałam. Tylko gdybam.
-Ale pesymistycznie!
Raczej realistycznie. - rozmowa trwałaby w nieskończoność, gdyby nie to, że doszliśmy już na pole treningowe. Sakura i Sasuke już tam byli. Podeszłam do różowowłosej, a Naruto do Uchihy.
- Spóźniliście się.
- No i? Sensei'a jeszcze nie ma.
- Na wszystko masz takie głupie odpowiedzi, Tenshi? Nie są najlepsze, wiesz?
- Wiem, ale patrząc na ciebie uczę się ich coraz więcej. Jesteś w tej dziedzinie bardzo utalentowana Sakura-sensei. - roześmiałyśmy się. (tak jakoś drętwo wyszło-dop.) Lubiłyśmy się sprzeczać, była to w pewnym sensie jedyna rozrywka przy czekaniu na mistrza. Czasami zdarzały się kłótnie chłopaków, te były znacznie zabawniejsze, ponieważ były na serio i dość często kończyły się interwencją sensei'a. Tym razem jednak było spokojnie. W tym momencie zjawił się Kakashi.
- Witajcie, dziś musimy omówić kilka spraw.
- Nie lepiej było powiedzieć tego tylko Tenshi? Nie musielibyśmy się tu tłuc, a ona by przekazała.
- Sam przekazuj idioto! - zachciało mu się robić ze mnie telefon!
- Dobry pomysł, byś się na coś w końcu przydała. - jeszcze ten?
- CISZA! - niech już lepiej zaczną dziękować mistrzowi, bo jeszcze jedno zdanie, a dostaliby po mordach... hmm.... może sensei niepotrzebnie się odzywał...? - z rozmyślań o mojej niedoszłej zemście na kolegach z drużyny wyrwał mnie głos Kakashiego.
- Miałem wam powiedzieć o nadchodzącym egzaminie na chuunina, który odbędzie się za niecały miesiąc. Chcecie brać w nim udział? - To pytanie było raczej zbędne. Wiedział, że czekaliśmy na ten egzamin odkąd nasza paczka stała się zgrana. - Rozumiem, że wszyscy są za. - powiedział zanim ktokolwiek z nas zdążył wykrztusić z siebie słowo.
- Tak, sensei. - odpowiedzieliśmy równo.
- Naruto, Sakura, Trzeci wzywa was do siebie. Ma dla was (Was is das?!? - dop. + sorry, faza + tydzień niemiecki [nie, nie w lidlu] sorry raz jeszcze) misję.
- Nareszcie coś się dzieje! - zawołał blondyn z nieukrywanym entuzjazmem.
- To już wszystko. Możecie iść. - sensei zniknął w chmurze dymu, zanim zdążyłam go o cokolwiek zapytać. Miałam do niego pewną sprawę, (nie, nie chodziło o pożyczenie pornoli - dop.+ jeszcze raz sorry) ale mogę go o to zapytać kiedy indziej. Dziś muszę jeszcze posprzątać swój pokój. Mam tam straszny bajzel i od paru dni nie mogłam nic znaleźć.
- Pa Tenshi. - Sakura wyrwała mnie z mrocznych wyobrażeń męczących porządków.
- Pa! - Jeśli miałam to dziś skończyć, powinnam przynajmniej zacząć. Skierowałam się w stronę mojego zagraconego mieszkania. Po drodze zamyśliłam się na chwile, jak może wyglądać egzamin na chuunina i nie zauważyłam jak na kogoś wpadłam. Zderzyłyśmy się z Hinatą, która wnioskując po tym, że mnie nie wyminęła (no jak ona śmiała!?! - dop.+ sorry x 3) też o czymś myślała.
- Przepraszam, strasznie się zamyśliłam. - powiedziałam wstając z ziemi.
- Nic się nie stało, to nawet dobrze. Właśnie cię szukałam. Przydzielono nas razem do misji. - Kochany wszechświecie, dziękuję ci za tę łaskę i za twe zaiste wielkoduszne pozwoleństwo na niesprzątanie dziś pokoju! (tak, to zdanie ma jakiś sens! -dop.)
- Fajnie, co to za misja?
- Mamy znaleźć jakiegoś psa. - pokazała mi zdjęcie z pięknym czarnym labradorem.
- To prosta misja.
- Tak, masz rację. (jakby Tenshi kiedyś nie miała racji! - dop.)
- To kiedy wyruszamy?
- Za pół godziny.
- I jesteśmy tylko we dwie?
- Tak, brakuje ninja, więc na łatwiejsze misje wysyłają po dwie osoby.
- Dobra, to ja idę się przygotować. - rzuciłam i pobiegłam do swojego mieszkania. Musiałam jeszcze wydobyć z bałaganu potrzebne rzeczy.
Pół godziny później czekałam już przy bramie wioski. Hinata zjawiła się kilka minut po mnie.
- Ty masz wszystkie informacje, więc prowadź.
- Ten pies kilka razy już uciekał, zawsze na północ. Nie powinien być daleko.
- Ok, to kto przeczesuje teren pierwszy?
- Może ty...
- Ok. - Aktywowałam Fuuhasan i zaczęłam szukać jakiś śladów życia. Zaczęłyśmy biec. Przedzierałyśmy się przez las szukając jakiejkolwiek poszlaki. Pies był jednak dalej niż się spodziewałyśmy. Po dwóch godzinach postanowiłyśmy się zamienić. Teraz Hinata aktywowała Byakugan i szukała zwierzęcia, a ja biegłam za nią. Zamyśliłam się jednak, jak zwykle gdy nie miałam nic do roboty i o mało nie wpadłam na granatowowłosą. Zamarła w bezruchu i patrzyła ze strachem w jeden punkt.
- Pięć kilometrów stąd... - Przekazała mi w myślach. Włączyłam znów moje kekkei genkai i spojrzałam we wskazanym przez nią kierunku. Zobaczyłam trzy postacie. Dwie z nich były ubrane w czarne płaszcze w czerwone chmury.
- Czy to może być... -  nie dokończyła, jakby czekając aż rozwieją się jej wątpliwości.
- Akatsuki - dokończyłam za nią. Stałyśmy dalej sparaliżowane mieszaniną strachu i ciekawości... Przynajmniej ja. Patrzyłyśmy jak zahipnotyzowane na rozgrywającą się przed nami walkę. Wszystko działo się jednak za szybko bym mogła zobaczyć z jakiej wioski jest trzecia osoba. Nie ruszałyśmy się z miejsca przez kilka minut.
- Wycofajmy się. Jeśli nas zauważą zginiemy.
- Ale...
- To ja tu dowodzę! - niechętnie kiwnęłam głową na potwierdzenie. Stanowcza Hinata, to nowość. - Co zrobimy z tym psem? - spytałam, by nie zamyślić się za bardzo i na coś nie wpaść.
- Powiemy, że nie wykonałyśmy misji.
- To brzmi jak porażka...
- Bo to jest porażka.
- Znaczy, że dwie osoby to za mało, by wykonać idiotyczną misję rangi D! - wściekłość wylewała się ze mnie jak z pękniętego wazonu. Nie lubiłam przegrywać - zwłaszcza w taki sposób. Ucieczka była zawsze najbardziej upokarzającą okolicznością.
Wracałyśmy do wioski w milczeniu. Mój umysł wiedział, że Hinata miała racje i lepiej było nie zadzierać z najgroźniejszą organizacją świata ninja dla jakiegoś durnego kundla. Moja duma musiała się więc podporządkować...
Gdy minęłyśmy bramę Konohy było już późno. Skierowałyśmy się do biura Hokage. Byłyśmy już obok budynku, gdy ktoś z niego wyszedł.
- Dobrze, że wróciłyście. Nie muszę po was iść. - uśmiechnął się sztucznie.
- Iść po nas? To znaczy?
- No, bo się okazało, że ten pies wcale nie zaginął i pobiegałyście sobie na marne. - kolejny ironiczny uśmiech. Nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz, a cała złość zbierająca się we mnie od "taktycznego odwrotu" znalazła wreszcie upust (zUa Tenshi, zUa...-dop.). Teraz ja się uśmiechałam, a Uchiha zbierał się z ziemi.
- Sorki, to niechcący. - mój głos był na wskroś przesiąknięty sarkazmem.
- Ależ nie szkodzi. - wymieniliśmy piorunujące spojrzenia po czym minęłam go i weszłam do budynku.
- O co ci chodziło? - zapytała Hinata.
- O nic. Zwykły dialog. - uśmiechnęłam się mimowolnie. Hinata o nic więcej nie pytała.Najwyraźniej wyczuła, że lepiej nie psuć mojego chwilowo dobrego humoru. Zapukałyśmy do drzwi i weszłyśmy do gabinetu.
- Widzę, że niepotrzebnie wysłałem po was Sasuke.
- Hokage-sama.- Hinata zabrała głos. - My... chyba widziałyśmy Akatsuki...- starzec zmarszczył brwi.
- Akatsuki? Tutaj?
- Tak, w północnej części lasu. Dwie osoby ubrane z płaszcze z czerwonymi chmurami. Walczyli z kimś.
- Dobrze, że mi to powiedziałyście. Możecie iść, jest już późno.
Opuściłyśmy biuro. Granatowowłosa rzuciła ciche "pa" i poszła w swoją stronę. Zrobiłam to samo.
Weszłam do swojego pokoju. Wszystko co leżało na moim łóżku z gracją wylądowało na podłodze. Zaczęłam rozmyślać o wszystkim, co działo się tego dnia i zasnęłam tuż po tym jak zegar na mojej ścianie wybił północ.

                                                                     ... --^^-- ...
Cały ranek spędziłam na doprowadzaniu mojego pokoju do porządku. Jakoś wyszło. Poszłam szukać sensei'a. Miałam do niego pewną sprawę. Wyszłam z mieszkania, odwróciłam się i wpadłam na Naruto.
- Heeej, Tenshi.
- Cześć... I pa. - nie miałam czasu na pogawędki, więc wstałam i wyminęłam blondyna. Szłam ulicą szukając sensei'a. Znalazłam go w Ichiraku Ramen.
- Konnichiwa. Sensei, umiesz posługiwać się naturą błyskawicy. Nauczysz mnie? - nie ma to jak szybko przejść do rzeczy...
- Ach... Odsapnąć nie dacie! Dobrze... Naruto i Sakura ciągle są na misji, więc bądź jutro o siódmej na polu treningowym.
- O siódmej, tak? A ty o której przyjdziesz sensei?
- Siódma.
-Aha - taa, na pewno. W drodze do domu rozmyślałam o tej niedokończonej technice, zbliżających się egzaminach i wielu innych rzeczach. Byłam ciekawa, czy dam sobie radę na treningu z sensei'em. Zamyśliłam się tak bardzo, że zagapiłam się i na kogoś wpadłam. To chyba zaczyna być moją tradycją...
- Uważaj jak leziesz!
- Prze..- Urwałam. Chciałam przeprosić, ale zobaczyłam, że osobą z którą się zderzyłam był Sasuke. Nie lubiłam tego typa. Całą akademię nabijał się ze mnie i z Naruto. W sumie to też mógł patrzeć przed siebie.
- "Prze" co? - o nie, ciebie nie przeproszę. Po moim trupie.  - Chciałaś powiedzieć "przepraszam"? No dalej, czekam. - jego jadowity uśmieszek prawie wyprowadziły mnie z równowagi. Najchętniej walnęłabym go jak wczoraj, ale opanowałam się jakoś.
- Trochę sobie poczekasz. Przepraszam tylko ważne osoby. - posłałam mu szeroki, "promienny" uśmiech. Chyba go uraziłam, bo przestał się "uśmiechać", minął mnie i poszedł w swoją stronę. Szłam dalej próbując sobie przypomnieć o czym myślałam. Ta moja pamięć... Zanim myśl do mnie wróciła zdążyłam dojść do domu. Przekręciłam klucz w zamku i doznałam olśnienia. Ta technika... Rzuciłam się do szafki, w której trzymałam (od rana) zwoje i zaczęłam szukać czegoś o czakrze błyskawicy. Po znalezieniu i przeczytaniu interesujących mnie informacji wiedziałam już, że zaplanowany na jutro trening przyda mi się bardziej niż planowałam.


                                                                     ... --^^-- ...

Minęły dwa tygodnie. Treningi manipulowania naturą czakry zaczęły już dawać efekty. Sensei nauczył mnie tworzyć elektryczne klony, które raziły prądem gdy przeciwnik na nie wpadł. Nie były jednak zbyt stabilne i nie mogły wytrzymać dłużej niż parę minut.
Szłam ulicą w stronę domu jak zwykle rozmyślając.
- Uwaga! - usłyszałam nagle i ledwo zdążyłam odskoczyć, bo Naruto przebiegł obok mnie bardzo szybko.
- Co się...- powiedziałam raczej do siebie, ale urwałam, ponieważ przede mną przeleciało "coś", a raczej ktoś różowy. Ciekawe czym on ją tak wkurzył... Złożyłam pieczęcie i zaczęłam ich gonić korzystając z przyspieszenia jakie dawało mi Puropati no Kaze. Po chwili dogoniłam blondyna.
- Co ty jej zrobiłeś idioto?!
- Nic.
- Prawdziwą wersję poproszę, to może ci pomogę.
- Celowo nic nie zrobiłem! Tylko niechcący oblałem ją trochę wodą... - Obróciłam się na sekundę i zauważyłam, że różowo włosa jest cała mokra.
- To musiało być spore "trochę". Co ty, pożar chciałeś zgasić?
- Pomagasz czy nie?!
- Argumenty.
- Och, no weź! - udałam, że zwalniam i chcę iść gdzie indziej. - No dobra, dobra. Czego chcesz?
- Nic, tylko argumenty. Szczególnie chodzi mi o jeden.
- Och, nie wykorzystuj sytuacji, żeby grać ze mną w jakieś głupie gry!
- Jakie gry? - zrobiłam minę niewiniątka.
- TE GRY!!!
-...Chyba cię dogania... - powiedziałam z "troską" w głosie.
- No, ale ja nie wiem o jaki argument ci chodzi! - ten idiota na prawdę nie wie o co mi chodzi? Kazać spoko, ale poprosić już nie łaska? Z kim ja na co dzień pracuję... W tym momencie naprawdę miałam ochotę odwrócić się i odejść.
- Ja stąd idę.
- Nie, no proszę! - no nareszcie!
- Ok. Złapałam go za bluzę i pociągnęłam przez najbliższy budynek jednocześnie aktywując ukrycie. Byłoby ciekawie gdyby ludzie, którzy tam byli zobaczyli nagle dwie osoby przechodzące przez ściany. Po chwili byliśmy na drugim końcu wioski.
- Nie ma za co, ja już lecę. - rzuciłam zanim mi podziękował. Dalej musiał ukrywać się sam. Ja miałam coś ważnego do zrobienia w domu... tylko co to było? Skoro o tym zapomniałam, pewnie nie było aż takie ważne. Nie zapominam o ważnych rzeczach... na ogół. Skierowałam się w stronę ulicy na której mieszkałam, ale miałam pecha, bo po drodze trafiłam na Sakurę.
- Gdzie jest ten idiota?!
- Ale w sensie, że kto?
- Nie udawaj, pomogłaś mu uciec!
- Ale... - myśl Tenshi, myśl - przemoc w drużynie nie popłaca. - zrobiłam minę szczeniaczka i przechyliłam głowę lekko na bok.
- Gdzie. On. JEST?! - różowo włosa robiła się coraz bardziej wściekła. W tym stanie mogłaby rozwalić jakiś budynek.
- Nie wiem. - minęłam ją jakbym w ogóle nie była zamieszana w tę sprawę. Lepiej się stąd w miarę szybko ulotnić.
- No weź, przyjaciółce nie pomożesz? - teraz to ona zaczęła grać na litość. Zbity pies w jej oczach nie miał jednak ze mną szans.
- Nie, muszę posprzątać mieszkanie, pa. - oby w to uwierzyła...
- Jesteś okropna!
- Spójrz na to z innej strony. Następnym razem pomogę tobie, a nie jemu.
- Jeśli będzie następny raz.
- A myślisz, że on cię już nigdy nie wkurzy?
- Nie...
- No to pa! - poszłam szybkim krokiem do domu. Przez ten ich pościg straciłam sporo czasu.
Gdy doszłam wreszcie do domu, przypomniałam sobie to, co miałam zrobić. Chodziło o porządny trening. Przecież za niecałe dwa tygodnie egzaminy!


Neko przeprasza potwornie, strasznie bardzo, ale tak jak przewidziała rozdział "trochę" się spóźnił. Ale w tym miesiącu ( i w poprzednim ) miałam strasznie dużo ważnych rzeczy do roboty i się nie wyrobiłam z napisaniem, potem zgubiłam "wenowy zeszyt" i takie tam rzeczy, które geniusze takie jak ja robią dość często. No, ale Neko przeprasza i uroczyście przysięga, że już dziś zabierze się za następny rozdział... Ale do 20 na pewno nie zdążę, więc od razu przepraszam za kolejne opóźnienie.