środa, 11 lutego 2015

Rozdział IX

-Demonem Fuuhasan? -powtórzyłam. -Nie powinieneś być... no wiesz, jakimś wielkim... czymś z ilomaś tam ogonami? -chłopak przewrócił tylko oczami.
-Oj no, myślałem, że twoja reakcja będzie trochę ciekawsza. Niszczysz mi zabawę -przestał się uśmiechać na chwilę. -Nie powinnaś mieć podstawowej wiedzy o swoim klanie, he? Twoja matka była aż tak nieodpowiedzialna, że nie przekazała ci NIC? -dość szybko zmienił mu się humor, a ja nie miałam siły na odszczekiwanie więc opadłam z powrotem na poduszkę i zaczęłam obserwować zagubionego na suficie pająka.
-To może mnie oświecisz? -rzuciłam. Chłopak tylko westchnął.
-Byłoby łatwiej gdybyś coś wiedziała... masz jakąkolwiek świadomość czym był twój klan? Albo inaczej, powiedz mi po prostu to co wiesz?
-Miałam zwój... -zaczęłam, ale mi przerwał.
-Ten, który leżał w szafce w twoim pokoju? Czyli miałem rację, nie wiesz nic. -podsumował.
-Pytasz mnie po czym nie dajesz mi dokończyć? Mów o co chodzi. -syknęłam. Co prawda nie miałam do powiedzenia nic więcej, ale nie cierpiałam gdy ktoś mi przerywał. Komentując to w dodatku stwierdzeniem typu "nic nie wiesz". Skoro tak bardzo mu przeszkadzały moje braki w wiedzy mógłby w końcu zacząć mi coś wyjaśniać zamiast udawać, że zadaje mi pytania.
-A no tak, tak, już mówię, tylko wiesz, nie za bardzo wiem od czego zacząć -znów się roześmiał. -No to może tak... Z tym demonem, to jest bardziej jak tytuł. No bo widzisz, nasz klan pochodzi od demonów. Tylko nieliczni mogli przyjmować ich formy, ale tytuł pozostał. Chciałem też zobaczyć jak na to zareagujesz. Jestem tak jakby twoim opiekunem.  -przestał na chwilę mówić aby nabrać powietrza. Wszystko to powiedział bardzo szybko. Po chwili jednak znów zaczął nawijać.  -Nasz klan jest więc najstarszym klanem ninja na świecie, do tego najpotężniejszym, nie muszę powtarzać dlaczego, prawda? Znaczy byliśmy najpotężniejsi, teraz jesteśmy tu tylko ty i ja, trudno to więc nazwać potęgą, prawda? Wiesz, że każdy z nas miał jakieś wyjątkowe umiejętności, mieliśmy jednego serio potężnego gościa, widział przyszłość, ale nie jakieś tam zamazane skrawki tylko wszystko ze szczegółami. No i on przewidział, że urodzisz się ty. (pisałam to 3 miechy x_x -dop)
-I co z tego? (miesiąc później Neko otworzyła ten post i nie napisała nic xD -dop. ...+2 tyg. xd... +robię spam, to więcej już w tym miesiącu nie piszę dopisków ^^ )
-I to, że nie jesteś taką tam sobie potomkinią, tylko odrodzonym duchem tego klanu. możesz zyskać jego pełną moc, być silniejsza niż jakikolwiek inny człowiek... teraz rozumiesz? Możesz zmienić wszystko, zawładnąć tym światem, wprowadzić chaos... nie żebym cię namawiał, równie dobrze możesz zostać nauczycielką, Kage, ekologiem czy kim tam sobie zechcesz. -uśmiechnął się znowu.
-Skoro widział przyszłość, to przewidział też chyba atak na klan, tak? Jeśli już tak mu zależało na tej potędze, to cała wioska jest lepsza od jednej osoby, nie mógł ich ocalić?
-Tamci ludzie niewiele już mieli wspólnego z naszą potęgą. Ledwo co uczyli się naszych wspaniałych technik. Z resztą, jak mógłby coś z tym zrobić? Napisać w jakimś zwoju, że gdy urodzisz się ty, klan zostanie zaatakowany? Nie ma pewności, czy taki zwój w ogóle by przetrwał, co dopiero, że ktoś by w to uwierzył. A nie był to też pierwszy taki atak.
-Czekaj chwilę, powiedziałeś, że pochodzimy od demonów, ale jak to możliwe?
-Nie od takich, jakie znasz. Nie jestem, jak wcześniej ujęłaś "bestią z kilkoma ogonami". Historia tego świata jest inna niż ci się wydaje.
-To znaczy? -opowieść chłopaka była na tyle dziwna, że nie wiedziałam czy powinnam w nią wierzyć czy nie. Słuchałam jednak jego dość chaotycznego wykładu o tym, że jesteśmy potomkami aniołów wiatru, którzy władali niegdyś nad chmurami. Zostali jednak zesłani na ziemię, za coś, czym się komuś narazili. Hajime nie znał jednak wielu szczegółów, była to bardzo stara historia.
-Zesłano ich na ziemię i osadzono w ludzkich ciałach, by nie mogli korzystać ze swej mocy. Jednak jak widzisz, potrzeba było wielu, wielu lat, by ją osłabić. Niektórzy, jak już chyba wcześniej mówiłem, przyjmowali na powrót swoje duchowe formy. Widziałem kiedyś takiego gościa... -zamyślił się na chwilę, jakby wspomnienie tego człowieka sprawiło mu radość. -Jednak z roku na rok takich ludzi było coraz mniej...
-I co było dalej? Tak sobie po prostu zaczęli być pierwszymi na świecie ninja?
-Tak, coś w tym stylu. Myślę, że brakowało im... nie wiem jak to nazwać. Nie mógłbym powiedzieć, że walki, raczej... -znów się zamyślił. -może poczucia, że mają na coś wpływ? ...Na początku byli zwani potworami, duchami, najczęściej demonami, ale z biegiem czasu zostali po prostu strasznym klanem Kurohane... Kojarzysz ogoniaste bestie, prawda? -zaczął nagle ni z tego, ni z owego.
-Chyba każdy kojarzy -odpowiedziałam.
-Dobrze. Znasz historię, która mówi, że na początku była tylko jedna, dziesięcioogoniasta bestia?
-Nie, dziesięcioogoniasta?
-Tak, później mędrzec sześciu ścieżek podzielił ją na dziewięć części, na bijuu, które znasz.
-I co to ma wspólnego z naszym klanem?
-To, że on też pochodził częściowo z naszego klanu. -uśmiechnął się tryumfalnie.
-A to ci dopiero... -wszytko to brzmiało tak nieprawdopodobnie...
-Nie karzę ci uwierzyć, ale radzę ci to zrobić, jeśli mam cię czegoś nauczyć... A teraz, powiedz mi jakim cudem znalazłaś się w więzieniu? Masz dziewczyno poczucie czasu, pilnowałem cię od twoich dziesiątych urodzin, non stop, a gdy tylko uznałem, że poradzisz sobie sama, że mogę przestać cię obserwować na parę tygodni i gdy udałem się po parę książek i zwojów, które byłyby pomocne w twoim treningu, wtedy właśnie ty odstawiasz taki numer. -spojrzał na mnie z mieszaniną złości i troski, jednocześnie próbując się nie uśmiechać i być poważnym, co łącznie wyglądało jak gniew pięciolatka. -No mów.
Skazali mnie na śmierć, za morderstwo dwunastu osób, chyba jakiś ważnych delegatów, ale to nie ja ich zabiłam, ktoś mnie wrobił... Nie, nie wiem kto i dlaczego -wyprzedziłam jego pytanie.
-Jeśli chciałabyś wrócić do tej wioski, to wiesz, można by się zakradnąć do archiwum, czy coś... Znaleźlibyśmy tego, kto to zgłosił, może potem trochę byśmy go przycisnęli... no wiesz, mogłabyś zdobyć dowody, że to jednak nie ty.
-Moglibyśmy... -odpowiedziałam, ale nie miałam wiary w jego słowa. Sam fakt, że zamknęli mnie nie przesłuchując nawet zbyt dokładnie nie dawał mi na to nadziei...
-No to ustalone -chłopak klasnął w ręce i po raz kolejny się uśmiechnął, -A teraz odpoczywaj, nie powinnaś się nadwerężać dopóki nie odzyskasz chakry. -rzucił jeszcze "branoc" i wyszedł z pokoju. Dopiero teraz dotarło do mnie, że wszystko mnie boli. Ułożyłam się za miękkiej poduszce i zasnęłam prawie od razu.
...
Obudził mnie jarząco-złoty blask słońca, który wpadł niespodziewanie przez okno i rozjaśnił w ułamku sekundy cały pokój. Zasłoniłam oczy ręką, by przyzwyczaić je do nagłej zmiany. Przy oknie zobaczyłam Hajime rozsłaniającego zasłony. (czy to stwierdzenie jest w ogóle poprawne?)
-Dobry! -krzyknął do mnie wesoło. -Wyspana?
-Taa... -odparłam nieprzytomnym głosem. -Która godzina?
-Jedenasta leniu, masz. -rzucił mi na łóżko ubrania. -Pozwoliłem sobie na wycieczkę do Konohy po twoje rzeczy. -Zejdź na dół, kiedy będziesz gotowa - powiedział po czym wyszedł z pokoju.
Wstałam, wzięłam ubrania i przysłoniłam zasłony wpuszczające do pomieszczenia jak na mój gust zbyt wiele światła. Wyjrzałam przed drzwi pokoju. Korytarz. Przemknęłam do najbliższych drzwi, czułam się trochę nieswojo w domu, którego nie znałam. Zajrzałam do pomieszczenia, była to łazienka, całe szczęście. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zeszłam schodami w dół, tak jak prosił Hajime. On sam stał na dole najwyraźniej na mnie czekając.
-Przepraszam, chyba zapomniałem wskazać ci łazienkę. Mam nadzieję, że sama ją znalazłaś? -skinęłam głową na tak. -Super, -kontynuował -no to chodź. -wszedł do pierwszego pokoju po mojej lewej. Poszłam za nim.
-Tutaj jest kuchnia, zrobiłem śniadanie, siadaj i jedz... Potem idziemy na trening -dodał po chwili. -Albo nie! Przed treningiem pokażę ci dom, potem pewnie znów bym zapomniał. -roześmiał się, a ja zaczęłam jeść.
Po śniadaniu podążałam za Hajime by dowiedzieć się gdzie jest salon, pokój chłopaka, łazienka, o której najwyraźniej zapomniał, że wiem, gdzie się znajduje, mała biblioteka z książkami i zwojami dotyczącymi najpewniej przeszłości klanu, drzwi wejściowe, schody, korytarz, kuchnia, ogród, który był raczej małym polem treningowym i mój pokój, którego położenie też już przecież znałam. Wszystko to zajęło nam aż pół godziny, gdyż każde miejsce odwiedzaliśmy co najmniej trzy razy, w dodatku w bardzo chaotycznej kolejności, wciąż wchodząc i schodząc po schodach. Hajime naprawdę miał chyba jakieś problemy z planowaniem.
-No dobra, to idziemy cię trochę potrenować! -wykrzyknął w końcu chłopak. Wyszliśmy do ogrodu.
-Z tego co wiem, potrafisz stworzyć ostrza trzeciego poziomu, Natsukashii i tę twoją technikę, dzięki której pomogłem ci uciec. Jak ją nazwałaś?
-Kanashimi. Wspomniałeś o Natsukashii, nie znam takiej techn... (a moje nazwy są badziewne x-x)
-Znasz, znasz -przerwał mi i zaczął składać pieczęci. Po chwili pojawiły się przy nim srebrzyste pasma wolno falujące w powietrzu. -Znasz ją w tej formie, ale nie wiesz jak ją zastosować w walce. To prawda, że poziom pierwszy jest mało użyteczny, jednak twój pomysł na ...to była walka na jakimś egzaminie, tak? -skinęłam głową na tak. -Ok, czytałem te twoje zwoje. Nic dziwnego, że jest tam zapisana jako niedopracowana i bezużyteczna, oni byli po prostu zbyt słabi, by odkryć jej działanie. -Hajime złożył jeszcze jedną pieczęć, a nici wokół niego w jednej chwili zabarwiły się na czerwono. Błyszczały teraz w jasnym słońcu jak rubiny. -Członkowie naszego klanu potrafią używać trzech natur chakry: ognia, błyskawic, no i oczywiście wiatru. Z tego, co wiem, nie znasz żadnych ognistych technik, prawda? -kiwnęłam głową. -Najpierw jednak wykonaj tę technikę, na takim poziomie na jakim ją znasz.
 Szybko złożyłam pieczęci (bo pieczęci, nie pieczęcie? Ciocia wiki mówi, że pieczęci, ale kto wie...) i wokół mnie także zaczęły krążyć powietrzne wstążki.
-Dobra, a teraz dołóż to -uformował pieczęć, a ja powtórzyłam za nim. Moje nici nabrały fioletowego koloru.
-Niezależnie od tego, jak bardzo będziesz chciała, ta technika w twoim wykonaniu zawsze będzie elektryczna, nigdy ognista. Natsukashii jest dość... kapryśną techniką, bierze pod uwagę, która z tych, jakby to, ...pobocznych, może być pobocznych? -kolejny raz skinęłam głową na tak. -Dobrze, a więc bierze pod uwagę, która z twoich pobocznych natur jest dominująca. (w sensie, że pierwszą jest zawsze wiatr, a potem ogień albo błyskawice, zależy od osoby. Tak jakby hierarchia wartości.) Wszystkie twoje techniki elektryczne będą silniejsze niż twoje techniki ogniste, łapiesz? Mogę kontynuować? -jeszcze jeden ruch głową. -No, to teraz przejdę do rzeczy... i nie kiwaj tak tą głową jakbyś mowę straciła!
-Dobra, dobra... -czułam się trochę jak małe dziecko, ale taka była najwyraźniej cena poznania technik i mojego klanu lepiej.
-Użyłaś na tym egzaminie Natsukashii poziomu pierwszego. Bezużytecznego. (bezużyteczNEKO -potwierdzone info) Ale teraz, gdy dodamy do niej drugą naturę chakry (w sumie to nie wiem, czy pisać "chakry" czy "czakry", powiedzcie jak wolicie ;p) jest naprawdę silna. Eh, słuchanie mnie musi być potwornie nudne -roześmiał się. -Pamiętam jak kiedyś mój mistrz...
-Co do tej techniki... -przerwałam mu. Nie chciałam żeby zaczął wspominać czy coś w tym stylu.
-A, no tak, tak... Kontroluje się ją tak jak ostrza, ale to już chyba wiesz. Może zostać użyta do związania kogoś lub czegoś, można ją też zdetonować jak wybuchowe kartki. Jest naprawdę wielofunkcyjna, jednak najlepszym jej zastosowaniem, którego nie mam na czym ci zaprezentować, jest przeniesienie jej do organizmu wroga. Wystarczy, że zranisz go ta techniką i wystarczająco szybko zdążysz wysłać ją żyłami. Potem możesz unieruchomić twojego przeciwnika, zdetonować, przebić na wylot, albo śledzić jego położenie, co tylko chcesz. Jednak potrzeba trochę wprawy, zanim opanujesz jak błyskawicznie zmienić rozmiar Natsukashii i trafić w żyłę, tym bardziej jeśli nie chcesz by się zorientował... A co do mojego pomysłu o włamaniu się do archiwum Konohy -uśmiechnął się -to co ty na to, żeby zrobić to dziś w nocy? Opowiedziałabyś mi więcej o tej twojej Kanashimi, co prawda nauczyłem się jej, ale chcę byś mi pokazała, co dokładnie możesz z nią zrobić. -skinęłam głową na tak i także się uśmiechnęłam.
-No to ustalone...



Ave i Bernadeta z wami moi drodzy! Po długich, naprawdę długich rozmyślaniach (i marnowaniu życia na granie w lola) w końcu udało mi się w końcu napisać ten rozdział :D Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo jak ja (choć ja pewnie za pół godziny dojdę do wniosku, że rozdział jest to bani) i że rozdział nie jest zbyt denny (choć to bardzo możliwe :<). Chciałabym was jeszcze zapytać, czy pomoglibyście mi znaleźć jakieś fajne słowa, których mogłabym użyć jako nazw technik? Moje chyba nie są najlepsze, więc jakbyście chcieli mi troszkę pomóc to będę bardzo wdzięczna :) No, to ja życzę wam miłego czytania i zabieram się za nowy rozdział (za jakie grzechy tylko ja na tym świecie za KAŻDYM razem piszę "rozdizał"? xd) mam nadzieję, że nie zatnę się na kolejne (liczy...),  O BOŻE, 5 MIESIĘCY 
x-x... to mam nadzieję, że tym razem wena będzie współpracować i rozdział (rozdizał) pojawi się za niedługo ;p                                     Neko