środa, 15 października 2014

No to tak...

Yo! No to... jakby tu to... Jak na razie notki nie będzie... nie mam w ogóle czasu żeby pomyśleć o niej nawet :c *głupia szkoła* w dodatku pomysłów jakiś większych *choć miały być -.-* to nie ma. Jakbym miała jakiś zarys to bym zaczęła *bo wspominałam, że mam tylko jedno zdanie?*, jakoś to rozwinęła *tak jak ten spam -.-*, powymyślała co nieco... to jakoś by poszło... No, ale że jestem leniwę bakę, to nie mogę się zorganizować >w<. Pytałam ostatnio *oj, kiedy to było* czy mi pomożecie jakby cu, i oto w tym momencie Wasze sugestie i zarysy były by mi bardzo pomocnymi *Amen*. Więc, mogłabym Was o to poprosić? ^^ Jakieś nwm, pojedyncze "super mega extra" zdanie, albo zarys fabułki przyszłej, albo po prostu to, czo byście chcieli żebym jakoś wykorzystała, co byście chcieli tam przeczytać :3 To jag? Jakby co to możecie mi przesłać swoją pomoc *fundacja polsat x3* na GG: 49101053. To ja biorę się za myślenie *zobaczymy jak wyjdzie :/*, Bernadeta z wami i yo zwrotne~! ^^...i nie mówcie, że znowu się szablon zjebał -.-           Neko

poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział VIII

Kolejna wizja. Tym razem miałam 15 lat, niedawno zostałam jouninem. Haha, gdyby nie to to może... nie, przecież to niemożliwe. Tak czy siak to by się stało... Ostatnie sekundy, myśli, gdy jeszcze wiedziałam, że to sny. (mam nadzieję, że sens zrozumiały xD -dop.)
...
- Dlaczego nie chcesz mi przydzielić żadnej misji?! -prawie krzyknęłam.
-Nie tym tonem! -uspokoiłam się. Co jak co, ale gniew Piątej nie był rzeczą, której w tym momencie potrzebowałam. -Nie mam teraz czasu... ani misji dla ciebie. -dodała, gdy otwierałam usta w celu zadania kolejnego pytania. Zrezygnowana odwróciłam się i chciałam wyjść, gdy do gabinetu wparowała Shizune. O mało nie uderzyła mnie drzwiami, zdążyłam się cofnąć w ostatnim momencie. Najwyraźniej mnie nie zauważyła, bo od razu zaczęła trajkotać do Tsunade.
-Tsunade-sama, znalazłaś już jakąś odpowiednią osobę do tamtej misji? -wychyliłam się zza otwartych na oścież drzwi.
-Misji? -zapytałam głosikiem aniołka. Shizune, gdy mnie zauważyła wyraźnie posępniała. Ciekawe dlaczego. -Może ja się nadam?
-A niech ci będzie. -Hokage zrezygnowana opadła na krzesło. Podała mi niezbędne informacje i patrzyła jak cała w skowronkach wychodzę z gabinetu. Zamknęłam drzwi i zdążyłam jeszcze usłyszeć coś w stylu "A ty to możesz patrzeć na to..." więcej nie usłyszałam, bo byłam już za daleko gabinetu. Z resztą kogo obchodzi za co Shizune dostaje opieprz?  Na pewno nie mnie. Przynajmniej nie teraz. Misja czeka!
Na misję wyruszyłam wieczorem z dwoma chuuninami. Mieliśmy ukraść jakieś dokumenty z Wioski Wodospadu. Nie były one jakoś bardzo ważne, ale Tsunade na nich zależało. Biegliśmy dość długo, w końcu postanowiliśmy się zatrzymać i odpocząć. Przydzieliłam warty. Pierwszą wzięłam sama.
Nic się nie działo. Wróciłam do ogniska, by jeden z chłopaków mnie zmienił. Przez całą wartę byłam ukryta w Kanashimi, nie zdążyłam go dezaktywować, przez co usłyszałam wyrywek z ich rozmowy.
-Jounin, pff, też mi coś. Nie sadzę, żeby była pod jakimkolwiek względem lepsza od nas.
-Taa, jeszcze jest z nami na misji, sami załatwilibyśmy to szybciej.
-No pewnie!
-Szybciej to możecie mnie zmienić na warcie. -przekazałam im obu w myślach. Wzdrygnęli się, nie myśleli, że ich usłyszę. Szczeniaki bez krzty szacunku. Nie byłam od nich jakoś dużo starsza, ale dowodziłam ta misją. Usiadłam przy ogniu, a jeden z bliźniaków poszedł pilnować drzew w lesie. Po chwili postanowiłam przerwać otaczającą nas ciszę.
-Czemu zachciało się wam tak na mnie narzekać? Aż tak źle dowodzę tą misją? -byłam jeszcze zła, ale nie chciałam by chłopak to zauważył.
-A tak jakoś wyszło...
-Interesujące. -powiedziałam z sarkazmem. "Tak jakoś wyszło", idiota. -Więc na każdej misji narzekacie na kapitanów? Dość ciekawe zajęcie. Dość niebezpieczne.
-Jak myślisz, że mogłabyś coś nam zrobić to się mylisz. Nie jesteśmy od ciebie słabsi! Wręcz odwrotnie... -urwał. Patrzyłam mu prosto w oczy moimi błyszczącymi tęczówkami. Sakura już wcześniej mówiła mi, że gdy robię to z zimną twarzą bez emocji można zwątpić w to, że samym wzrokiem nie da się zabić. I dobrze. Lubiłam swoje doujutsu, fakt, że mogłam manipulować jego barwą był z pozoru niepotrzebny, a jednak dostrzegałam w nim zalety. Z błękitno-fioletowej, błyszczącej, słodkiej tęczówki mogłam przejść do odcieni fioletu, którym niedaleko było do czerni. Delikatny jasnoniebieski błysk, wciąż zauważalny nadawał moim oczom efekt głębiny, przysłoniętej mgłą pustki. Kochałam to w tych oczach. Przydawało się w sytuacjach takich jak ta. Teraz na twarzy chłopaka nie widziałam już tej pewności siebie, nie wiem czy się bał, ale na pewno był pełny obaw. Uśmiechnęłam się do niego szyderczo, powróciłam do moich normalnych tęczówek i znów zaczęłam patrzeć się w ogień.
Z samego rana wyruszyliśmy dalej. Byliśmy już na terytorium wroga, więc postanowiłam podróżować z aktywowanym Fuuhasanem. Dwa razy musieliśmy zmienić lekko kurs, by ominąć patrole. Było to jednak dość męczące, z resztą nic dziwnego, pierwszy raz miałam go aktywowanego przez tak długi czas. Po kilku godzinach musieliśmy więc zrobić krótką przerwę. Na twarzach bliźniaków widziałam szydercze uśmieszki. Bezczelni.
-Zmęczyło cię samo patrzenie na drogę? Może powinnaś zacząć nosić okulary? -tego już było za wiele.
-Radzę ci się zamknąć, bo...
-Bo co?! Bo "pani kapitan" myśli, że jest za taaaka straszna?! -przerwał mi.
-Starczy. -powiedziałam zimnym, zbyt spokojnym głosem. Błyskawicznie złożyłam pieczęcie. Jedno z Ostrzy zawisło przy gardle chłopaka. -Wciąż uważasz, że nie jestem straszna? -moje oczy zalały się czernią. Widziałam, że chuunin nie jest pewny, czy mogę mu coś zrobić czy nie. Bawiło mnie to, nawet bardzo. Przez sekundę pomyślałam, że chciałabym go zabić, ale się opamiętałam. Dezaktywowałam technikę, a ostrze rozprysło się na miliardy srebrno-fioletowych iskierek.
-Następnym razem nie zatrzymam go przy szyi. Radzę ci o tym pamiętać.
Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu. Gdy dotarliśmy wreszcie do Wioski ukrytej w wodospadzie zaczęliśmy szukać dokumentów, na których nam zależało. Znaleźliśmy je dość szybko. Niestety wymykając się z wioski zwróciliśmy na siebie uwagę jednego z patroli. Doszło do walki. Była ona długa, a fakt, że byłam zmęczona całodziennym używaniem Fuuhasan, nie pomagał nam zbytnio. Jeden z chłopaków został ranny w nogę, przez co nie mogliśmy nawet wycofać się na korzystniejszy dla nas teren. Straciłam większość chakry, z resztą bliźniacy chyba też. Nagle moja głowa zaczęła mnie boleć, jakby coś rozsadzało ją od środka. Krzyknęłam z bólu i opadłam na kolana. Nie pamiętam co działo się dalej...
Gdy się ocknęłam byliśmy w lesie. Chuunini patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, nie miałam pojęcia jak udało nam się uciec, skoro ja byłam nieprzytomna, a jeden z nich ranny. Nie powiedzieli ani słowa. Bolała mnie głowa i prawa dłoń. Zauważyłam na niej jakiś siniak, ale nie obeszło mnie to za bardzo. Udało nam się zdobyć dokumenty, więc mogliśmy wracać do Konohy.
Do wioski dotarliśmy następnego dnia przed południem. Jeden z chłopaków poszedł poinformować Tsunade i oddać jej dokumenty, drugiego zabrałam do szpitala. Nie odezwał się ani po drodze ani w szpitalu. Możliwe, że z bólu. Ja wróciłam do swojego mieszkania. Nie byłam poważnie ranna, tylko trochę poobijana i miałam kilka zadrapań.
Następne dni mijały spokojnie, Władze Wodospadu najwyraźniej nie odkryły, że to Konoha stała za kradzieżą. Dziwny siniak na mojej dłoni nie schodził, wręcz przeciwnie, nabierał coraz to mocniejszej barwy i do złudzenia przypominał znak, którym oznaczone były wszystkie moje zwoje. Symbol mojego klanu. (tak dużo miała do napisania, a tu nagle pustka =.='-dop.)

Obudziłam się, a raczej ktoś mnie obudził. Było zbyt ciemno bym mogła widzieć twarz. W dodatku ten ktoś był w kapturze. To już dziś? Przemknęło mi przez myśl. Miałam zostać zabita...och, nie pamiętam nawet daty. Siedzę tu już od tygodnia...chyba tygodnia, całkowicie straciłam poczucie czasu. Wszystko przez te cholerne sny.
-Witaj, pomóc ci? -nie znałam tego głosu. Teraz wiedziałam już, że to mężczyzna.
-Pomóc...? -powtórzyłam niemrawo. Kim on do cholery był? Na pewno nie był to strażnik, więc jak się tu dostał niezauważony? I dlaczego chciał mi pomóc? Schylił się i wyjął z kieszeni klucz. Pasował do moich kajdan. (jest takie słowo, prawda? xD ja już się pogubiłam -dop.)  Rozkuł mnie, spróbowałam wstać, ale upadłam na podłogę. Nie miałam prawie w ogóle chakry. Pomógł mi się podnieść.
-Kim ty jesteś?! -spytałam. A może... może Hokage wreszcie uznała moje alibi! Może złapali prawdziwego przestępce! Zaczęłam się śmiać. Chyba naprawdę coś było ze mną nie tak.
-Powiem ci, ale to za chwilę. Teraz trzeba cię stąd zabrać. -wciąż trzymając mnie, żebym nie upadła drugą ręką zaczął składać pieczęcie, a po chwili wziął mnie na ręce i przebiegł przez ścianę. (stał tam pociąg do Hogwartu xD -dop.) To była... technika taka jak moja? Przebiegł obok strażnika, a ten nawet go nie zauważył. Tak... zupełnie jak moja...
Po chwili byliśmy na zewnątrz. Była noc. Gwiazdy błyskały co chwilę zza chmur. Mężczyzna biegł dalej. Teraz, przy księżycowym  świetle mogłam się mu przyjrzeć. Wyglądał na jakieś 18, może 20 lat. Nie wiedziałam, nie potrafiłam rozpoznawać wieku. Wybiegł z wioski. Więc jednak nie odwołali mi wyroku. Uśmiechnęłam się smutno.
-Postaw mnie na ziemi. -powiedziałam. Nie chciałam być niesiona jak małe dziecko. Co prawda pewnie nie dałabym rady iść, ale miałam swoją dumę, musiałam chociaż spróbować.
-Jeszcze nie jesteśmy na miejscu, a sama nigdzie nie dojdziesz. (Iwona jak ja cię nienawidzę =.= -dop.) -nie mogłam zaprzeczyć. Odwróciłam głowę, by popatrzeć na niknącą w oddali bramę Konohy.
Nie wiem jakim cudem, ale zasnęłam. A może straciłam przytomność? W sumie nie wiedziałam. Wiedziałam tylko, że obudziłam się w... właśnie, nic nie wiedziałam. To był czyjś pokój. Ciemnoczerwone tapety, meble wyglądające na bardzo stare, wszystko nadawało temu pomieszczeniu ciepły, dostojny wygląd. To jakiś hotel?
-Widzę, że się obudziłaś. -drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł ten sam chłopak, który wczoraj wyciągnął mnie z więzienia... o ile to było wczoraj. Czułam się, jakbym przespała całą wieczność. -Jak się czujesz? -zapytał.
-Dobrze... Co to za miejsce?
-Mój dom. -odpowiedział.
-A kim ty jesteś?
-Hahaha, no tak, zapomniałem się przedstawić. Jestem Hajime. -uśmiechnął się do mnie.
-Nic mi to nie mówi. -odpowiedziałam.
-Naprawdę? -zaczął się śmiać. O co chodziło temu gościowi?! Chciałam stąd wyjść, dokądkolwiek. Wstałam z łóżka, ale zachwiałam się i znów na nim siedziałam.
-Cholera... -burknęłam pod nosem. Chłopak znów zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego groźnie, a on tylko się uśmiechał.
-Czego ode mnie chcesz? Dlaczego zabrałeś mnie z więzienia? -spytałam.
-Mam cię tam odprowadzić? -kiepski żart. Nie miałam na takie ochoty. Uchodziłam za osobę bez poczucia humoru. -Myślałem, że ucieczka od śmierci choć trochę cie ucieszy. Nic od ciebie nie chce. Wystarczy, że przeżyłaś. -znów promiennie się uśmiechnął.
-Znamy się?
-I tak i nie. -koleś powoli zaczynał działać mi na nerwy. -Obserwowałem cię od jakiegoś czasu, raz się spotkaliśmy.
-Obserwowałeś? -co to ma być, śledził mnie czy co?
-Tak, parę razy ci pomogłem, pamiętasz?
-Nie. -odparłam bez namysłu. Ten gość mnie z kimś pomylił czy co? Pierwszy raz na oczy go widzę, a tu się okazuje, że byłam obserwowana i że go w ogóle znam.
-Powiesz mi w końcu o co tu chodzi? -zapytałam zrezygnowana.
-Jestem twoim demonem Fuuhasan. -odparł z uśmiechem.


Chyba jeden z najszybciej napisanych przeze mnie rozdziałów :3 Jestem z siebie dumna x3 Od początków tego bloga, a nawet od początków początków myślenia o pisaniu tego bloga Tenshi miała mieć 16 lat, miał być demon i wg miało być cudownie... a wyszło jak zawsze -.-' no cóż... tak już bywa :p Ale do rzeczy. Mam miliardy pomysłów durnych jak nwm co, i za każdym razem jak będę teraz pisać nowy rozdział będę miała dylematy i dołki wenowe, więc chciałabym Was, Koteły poprosić o pomoc *bo możecie być moje Koteły, prawda @.@?* Chodzi o to, żebyście mnie wspomogli swoimi pomysłami, tak jak wtedy, gdy się pytałam z kim nasz Aniołek ma walczyć. No bo wiecie, ja głupi koteł, ja nie wiem co pisać x3 Z tym rozdziałem poszło nawet dobrze, ale już napisałam 1 zdanie do IX i ... no właśnie :/ *opublikować, poczekać, opublikować, poczekać, opublikować, poczekać... pierdole, publikuję xD*           Neko

sobota, 6 września 2014

Rozdział VII

Po ataku na Konohę wiele się zmieniło. Hokage został zabity, a na jego miejsce przydzielono Tsunade, jedną z legendarnych sanninów. Wszystko było... jakieś takie szare. Nawet przez Fuuhasan widziałam tylko smutek. W dodatku wciąż nękał mnie ten sam sen. Może to przez stres i tą dołującą atmosferę... tak, na pewno przez to. Coraz częściej zdawało mi się, że ta chwila, to nie były plany jakiegoś tam ataku. Tylko ataku na moją wioskę, na mój klan... Co robiłam? Oczywiście siedziałam na gałęzi drzewa znajdującego się niedaleko mojego mieszkania i obserwowałam ulicę. Ostatnio stało się to moim ulubionym zajęciem. Kiedy tylko ktoś zaczynał się mną interesować znikałam za pomocą Kanashimi. Minuta niewidzialności wystarczała, by znów stać się nieważną. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam w górę. Zbierało się na deszcz... Co ja robię, powinnam trenować, a nie smęcić jak jakieś dziecko. Skoczyłam przez liście i odbiłam się od najwyższej gałęzi. Wykorzystałam specjalny układ z grawitacją Kanashimi i pomknęłam na pole treningowe. W połowie drogi byłam już dość nisko, więc zeszłam na ziemię. Nie zamierzałam "lecieć" metr nad podłożem. To byłoby bez sensu. Nagle ktoś złapał mnie za ramię tak, ze o mało nie upadłam.
-Ohayo, Tenshi-chan! -uśmiech blondyna zupełnie nie pasował do otaczającej wioskę fali deszczowego znużenia.
-Hej, Naruto. Właśnie szłam trochę potrenować, pójdziesz ze mną? -zapytałam odwzajemniając uśmiech.
-Nie, babunia Tsunade am dla nas misję. Chodź -pociągnął mnie za sobą.
-Eeeej, sama pójdę! -zaczęliśmy się sprzeczać i tak minęła droga do biura Hokage. Misja okazała się eskortowaniem... kobiety, która bała się o swój majątek. Jej nazwisko wyleciało mi to z głowy tuż po wyjściu z gabinetu Tsunade. Zabawne, zawsze zapominałam o czymś ważnym, podczas gdy głupoty mogłam pamiętać do końca świata. Razem z nami misję wykonywali Kiba i Hinata.
Mieliśmy ją eskortować do pobliskiej wioski. Prosta i nudna misja, ale lepsza taka niż żadna, prawda?
Do Naruto ten plus najwyraźniej nie docierał. Wciąż marudził, że spodziewał się czegoś lepszego. Nie miałam ochoty tłumaczyć mu, że misje dla geninów wykonują genini itd. To i tak nie miało większego sensu.
W czasie podróży nikt nas oczywiście nie zaatakował. W wiosce byliśmy pod wieczór. Postanowiliśmy, że nie ma co wracać do Konohy w nocy i zameldowaliśmy się w jakimś hoteliku.
Następnego dnia, ruszyliśmy w drogę powrotną. Minęła znacznie szybciej, nie musieliśmy już co chwila zatrzymywać się by "bronić" sakiewki tamtej kobiety przed wiewiórką wyskakującą z krzaków ani niczym podobnym. Po południu przekroczyliśmy bramę Konohy.
Poszliśmy zameldować powodzenie misji, gdy zobaczyliśmy Sakurę, biegnącą w naszą stronę... 
...
-Jak to Sasuke uciekł?!? -zamurowało mnie. Z resztą nie bardziej niż pozostałych. Nie spodziewałam się, że aż tak będzie mu zależało na tej całej zemście. (chwiiilaaa! Neko szuka "wenowego zeszytu" xD... kurde...nie ma go O.o *...błagam, znowu? -.-* [po 10 minutach paniki znalazła zeszyt w najbardziej oczywistym miejscu...bo tak]...ło, nicz tu ni ma =.= -dop.) Naruto zaczął planować "odbicie" przyjaciela, Sakura oczywiście go popierała. Czy oni nie rozumieli, że odszedł z własnej woli? Pokręciłam głową, choć wiedziałam, że nawet na mnie nie patrzyli i poszłam do Tsunade. Ktoś musiał zameldować, że misja się powiodła. Wiedziałam, że tym razem towarzyszyło mi nienawistne spojrzenie różowowłosej. U Hokage też wszyscy interesowali się ucieczką Uchihy. Ciekawe. Z wioski odchodzi jedna osoba i od razu robi się zamieszanie. Nie wiedzieć czemu chciało mi się śmiać... Aż tak bardzo go nienawidziłam? Niee. Nie lubiłam go, mógł sobie nie wracać, ale ta sytuacje była po prostu śmieszna... Tak mi się zdawało... Bez zbędnych ceregieli przekazałam Tsunade informacje o misji i udałam się do mojego mieszkania. Chciałam jak co wieczór odpieczętować zwoje, poszukać w nich nowych wskazówek. Nie żebym się czegoś takiego spodziewała. Stało się to moim małym nawykiem. Weszłam do mieszkania i zobaczyłam coś nowego. Na moim łóżku leżał list. O ile można to było tak nazwać, zostało tam bowiem napisane tylko jedno zdanie.
                    "Niektórych wrogów nie możemy sobie wybrać"
Co to miało znaczyć? Nie było żadnego podpisu. Pewnie to jakiś głupi żart. Kto mógł to napisać? Może Sasuke chciał zrobić mi głupi żart? Nie. To nie było jego pismo, z resztą on nie bawił się w takie rzeczy. Nie zastanawiając się dłużej nad wiadomością zapieczętowałam ją w Listach... nie wiem dlaczego to zrobiłam, coś po prostu nie pozwoliło mi tego wyrzucić.
Misja, której podjął się Naruto skończyła się niepowodzeniem. Czego innego można się było spodziewać? Uchihy nikt przecież nie porwał, sam chciał odejść -to odszedł, więc skąd pomysł, że wróci sobie grzecznie, gdy parę osób go o to poprosi? Oczywiście Sakura i Naruto mojego toku myślenia nie rozumieli.
-Musimy sprowadziś go do wioski!
-Jakby chciał to sam by wrócił.
-Cicho Tenshi, to że go niecierpisz nie znaczy, że...
-To czy go lubię, czy nienawidzę nie ma nic do rzeczy. Poprostu nie wydaje mi się, że od zechciałby z wami wrócić.
-Co???
-Ty wiesz co? Idź trenować te swoje śmieszne oczka! -Czegoś takiego się po różowowłosej nie spodziewałam.
-Jak chcecie. -poszłam w swoją stronę. Co złego zrobiłam?! Chciałam im tylko uświadomić, że nie wystarczy "Sasuke-kun, wróć z nami do Konohy". Z resztą nieważne, mogli robić co chcieli. Przekręciłam klucz w zamku...


Otworzyłam oczy. Te wspomnienia nie dawały mi spokoju. Były tak realistyczne, znów myślałam, że mam 12 lat, znów przeżywałam to wszystko, znów żyłam w kłamstwie. Zaśmiałam się. Nie miałam szczęścia do snów. To jedyne, co mi zostało. Wspominać, śmiać się i czekać na śmierć. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Kajdany wysysające chakrę zabrzęczały złowieszczo, gdy poruszyłam rękoma. Nie miałam siły na to by wstać. Absolutną ciemność w pomieszczeniu niszczyła jedynie wąska stróżka światła wyglądająca spod drzwi. Znów zamknęłam oczy i znów "śniłam". Nie mogłam tego nazwać snem. To były wspomnienia, a ja w każdej chwili mogłam się "obudzić". Ale ja nie miałam ochoty na wspominanie. Chciałam zapomnieć. Mieć spokój choć przez chwilę, w ostatnich dniach życia. Ale nie mogłam. Gdy tylko opuszczałam powieki obrazy same się pojawiały. Przeszłość.
                          Młodsza ja.
                                  Wyrok, który już wtedy na mnie czekał...


No i w końcu przechodzę do części, którą cały czas miałam we łbie, dokładnie od rozdziału I, jak nie od prologu, chciałam sobie ładnie, szybko przejść do tej części, a tu BUM! -6 rozdziałów... a raczej 7, bo w tym przecież dopiero się zaczyna xDDD. Neko mistrz. Rozdiał jednak potwornie krótki, nie mam jak pisać :/ No bo skoro Neko mistrz, to postanowiła zepsuć sobie komputer xD, a raczej programy w komputerze. Bo tak! Heh, nieważne. *jeszcze te głupoty wyjdą dłuższe od rozdziału -.-* Postanowiłam pisać swoje dopiski pokreślone, będzie wiadomo przynajmniej dokładnie kiedy są, a kiedy to są inne nawiasy... bo nie wiem, wydaje mi się, że troszeczkę przeszkadzały.. Noo, było trochę problemów, między innymi ta cała Sasusiowa uciekanka *tak, są takie słowa. Od dzisiaj...* Nekoś się zacięła i nie miała co napisać to się wzięła za końcuweńkę... Boże, co ja plotę =.=... *za dużo świrowania, "Nekoś"* Oh, to ten tego... zapraszam do czytania, przymknięcia oka, na część z... przymknięcia oka na wszystkie głupoty, wybaczcie za tę nieludzką długość *niedługo się ogarnę mam nadzieję i następny rozdział to już nie będzie takie gówno, chyba :3* i Bernia z wami~!                Neko

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział VI

- Haha, wiedziałem, że Sakura ci nie powie. Sam ją o to poprosiłem. -blondyn posłał mi promienny uśmiech-Walczysz ze mną! -zatkało mnie. Spodziewałam się w gruncie rzeczy każdego... ale nie Naruto.- Haha, szkoda, że nie widzisz swojej miny.
- Po prostu trochę mnie to zdziwiło...
- Ale mnie nie będziesz chciała przebić od tyłu, co nie?
- Nie mogę ci tego obiecać... - uśmiech błyskawicznie spełzł z jego twarzy. - Oj, przecież żartuję! - roześmiałam się. Naprawdę był naiwny, ale to było w nim zabawne.
- Hah, a ja już wieeeem, że udoskonaliiiłaaaś ooostrzaaaa~! - zaczął podśpiewywać blondyn.
- Ale zaaaa to nieee wieeesz, że i tak dostaniesz niezły łomot, bo nie powiedziałam ci, co z nimi zrobiłam. Możesz co najwyżej pomarzyć o wygranej i finale!
- Akurat, o to się nie martwię. Pewniejsze jest to, że to ty przegrasz. - prowadziliśmy taką rozmowę jeszcze kilka minut, a potem oboje poszliśmy trenować. Ja postanowiłam poszperać w zwojach, a Naruto udał się w przeciwnym kierunku. W drodze do domu zaczęłam się zastanawiać, jak będzie wyglądać ta walka. Wcześniej nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym walczyć z kimś z własnej drużyny. Teraz każdy był oddzielnym, jednoosobowym zespołem. Zamknęłam za sobą drzwi i wzięłam zwój do ręki. Złożyłam pieczęci i pojawiły się kolejne. "Historia", "Fuuhasan", "Listy"... W pierwszym nie było żadnych przydatnych informacji. Może oprócz tej z połączeniem ognia w wiatru. Drugi dzielił się na jeszcze kilka, niektórych wciąż nie mogłam odpieczętować. Chodziło o poziom Fuuhasan, tak przynajmniej głosiła notka. Trzeci zaś zawierał wiadomości od mojej rodziny... Wśród tych również nie wszystkie były jeszcze dla mnie dostępne. Od pierwszego aktywowania mojego kekkei genkai minęło już trochę czasu. Zdążyłam już je trochę opanować, ale wciąż nie mogłam odpieczętować nowych zwojów. Spróbowałam jeszcze raz odblokować któryś z zablokowanych zwojów... niestety nie udało mi się. Akurat, kiedy jakieś nowe informacje by mi się przydały. Zrezygnowana padłam ma łóżko. Nie miałam ochoty na trening. Nie chciałam powtarzać wszystkiego i na darmo marnować chakry. Mogłam popracować trochę nad stabilnością "nowych" ostrzy, ale... ach. Po kilku minutach bierności udało mi się pokonać lenistwo. Ha, to ciekawe. Jeszcze wczoraj nie mogłam przestać myśleć o treningu, a dziś... Może to przez to, że to Naruto będzie moim przeciwnikiem? Nie wiedziałam. Nie chciałam dawać mu żadnych forów, czy czegoś w tym stylu. Chciałam to wygrać, ale... nie chciałam, żeby ktokolwiek z mojej drużyny przegrał... Noo, może z wyjątkiem Sasuke. On mógłby tam nawet umrzeć, nie obeszłoby mnie to zbytnio. Byłam już na polu treningowym. Powtórzyłam układ pieczęci z wczoraj i z uśmiechem patrzyłam na ostrza błyszczące fioletem. Nie był to na tyle mocny kolor, by stały się jakoś bardzo widoczne. Wczoraj wydawały mi się ciemniejsze... wręcz czarne, dlaczego teraz kolor był tak słaby? Wysłałam kilka z nich w stronę pierwszego lepszego drzewa. Wbiły się do połowy... Były słabsze od poprzednich. Dziwne. Stworzyłam zwykłe, stare ostrza i nimi także cisnęłam w drzewo. Te wbiły się tylko końcówką. Ok, czyli jakiś postęp jest... ale wczoraj... Tworzyłam coraz to więcej i więcej ostrzy, jednak nie udało mi się uzyskać tego czarnego koloru, wyglądającego jakby chciał wchłonąć wszystko. Coś było bardzo nie tak... Po wielokrotnym zmienianiu kolejności pieczęci padłam zrezygnowana na trawę.
-Kuso, kuso, kuso, kuso, kuso! - zaczęłam mówić przez zęby. Nagle usłyszałam za sobą głos.
-Dziewczynka w twoim wieku nie powinna nadużywać tego słowa.- zerwałam się na równe nogi i szybko odwróciłam. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam, że powinnam znać ten głos. Przede mną stał mężczyzna. Mógł mieć jakieś 20 lat. Nie widziałam jego twarzy, zasłaniał ją kaptur płaszcza.
-T-tak...-tylko to mogłam odpowiedzieć. Nie wiedzieć czemu nie miałam...odwagi na cokolwiek innego. Zauważyłam, że lekko się uśmiechnął.
-Zrób dokładnie to, co wczoraj. Op początku, samego początku. - powiedział i zniknął. Czy... to tylko mi się zdawało? Kim on był... Nieważne. Ponagliłam się w głowie.
-Od samego początku... - powtórzyłam po nim. Czy nie zrobiłam już tego? Przecież wciąż na nowo składałam pieczęci, dokładnie tak, jak wczoraj... Ty idiotko! Uderzyłam się w czoło. Jak mogłam o tym zapomnieć? Aktywowałam szybko Kanashimi, może teraz mi się uda? Jeszcze raz, pełna nadziei i determinacji przywołałam ostrza. Wokół mnie zjawiły się te same, czarne, niebezpieczne odłamki. Nareszcie! Cały ten czas chodziło tylko o to... Jestem ostatnią idiotką! Zaczęłam się z siebie śmiać. Gdyby ktoś teraz na mnie patrzył, na pewno uznałby, że mam nierówno pod sufitem. Na moje szczęście byłam sama. Parę minut wcześniej ostatnie dzieciaki zmyły się zapewne na kolację. Postanowiłam pójść w ich ślady, z czego mój brzuch był bardzo zadowolony...

...
Byłam w ukryciu... Obserwowałam rozmowę dwóch osób. Nie byłam...sobą. Nie miałam władzy w ciele, nie mogłam ruszyć nawet oczyma. Byłam...uwięziona. W czyimś ciele. Postaci, najwyraźniej nieświadome mojej obecności planowały coś przy mapie. Oboje z budowy wyglądali na mężczyzn. Byli zamaskowani.
-To już jutro... Nareszcie pozbędziemy się tych śmieci. Już więcej nie będą nam zagrażać...
-Czy...to konieczne?
-Oczywiście. Nie możemy przecież pozwolić, by oni być może za kilka lat, być może za rok lub miesiąc zaatakowali nas. Są nieobliczalni.- jeden z nich zaczął coś kreślić na mapie. Planowali atak...
W tym momencie "ciało" rozejrzało się. Szpiegowałam, to było pewne. To był obóz wroga. Wszystko było rozmazane, jakby nierealne. Drzewa, ognisko...
-Nie sądzisz, że powinniśmy trochę z tym poczekać? Może... ich umiejętności nam się przydadzą? Myślisz, że...
-Zamknij się. Myślisz, że będą chcieli z nami współpracować? Są na to zbyt... pewni siebie.- w tym momencie odskoczyłam, a wycelowane we mnie jutsu przeleciało tuż obok mnie. O-oni...cały czas wiedzieli, że szpieguję? Moje ręce zaczęły formować pieczęci. Wokół mnie pojawiły się piękne ogniste ptaki. Poszybowały w stronę moich przeciwników, a ja szybko zaczęłam się wycofywać. Nie wiedziałam dokąd, otoczenie wciąż było rozmyte. Słyszałam, że mnie gonią. Nagle przede mną pojawili się następni. Nie widziałam ich twarzy, wszystko działo się tak szybko. Poczułam tylko jak jeden z nich przeszywa moje ciało kataną.
-Nie! -obudziłam się przerażona. To...to było straszne. Zwykle w snach możemy coś zrobić, cokolwiek. Przynajmniej mamy takie wrażenie, że mamy jakiś wpływ na sen, a tu byłam bezbronna. To było bardziej jak ...wspomnienie? Tak, chyba tak... ale, przecież nie moje, więc czyje? Czy ten planowany atak... mógł być atakiem na moją wioskę? Dalsze rozmyślania nad koszmarem przerwało mi głośne pukanie do drzwi i krzyk w mojej głowie.
-Wstawaj Tenshi, czy chociaż raz mogłabyś nie spać, kiedy po ciebie przychodzę? -Sakura...
-Już idę, idę... -odpowiedziałam normalnie. Nie mogłam dziś tracić chakry na telepatię, bo dziś... odbędzie się egzamin. Otworzyłam drzwi i wpuściłam różowowłosą  do środka. - Poczekaj chwilę, za 10 minut będę gotowa. -zgarnęłam w szafy ubrania i zabarykadowałam się w łazience.
-Pośpiesz się trochę jeśli łaska. -usłyszałam zza drzwi.
-Oke! -akurat wychodziłam. Przyjaciółka wcisnęła mi do ręki kanapkę i powiedziała, że musimy już iść. Miałam walczyć jako trzecia, o co się tak denerwować? Sakura była piąta.
-Pierwsza walka została przełożona, bo Sasuke postanowił się spóźnić. -zawiadomił nas Naruto. -Zaraz zacznie się pojedynek Shikamaru i tej takiej jednej z Piasku.
"Ta taka jedna z Piasku" walczyła dość długo. W końcu Nara poddał się, co było dziwne, bo wygrywał. Najwyraźniej mu się znudziło. Nadszedł więc czas na walkę moją i blondyna.
-Uzumaki Naruto i Kurohane Tenshi! -usłyszeliśmy. Zeszliśmy z trybun. Pojedynek się zaczął...
...
Walcząc z Naruto czułam się trochę... dziwnie. Często trenowaliśmy razem, więc niby wychodziło na to samo, ale to był pierwszy raz, gdy jedno z nas mogło coś stracić.
-Powodzenia. -przekazałam mu.
-Tobie przyda się bardziej. -Haha, oczywiście. Naruto ruszył w moją stronę tworząc w międzyczasie kilka klonów. Ta technika mnie irytowała, zawsze marnowałam na nią sporo ostrzy. Złożyłam pieczęci i wysłałam lepszą wersję ostrzy. Te "czarne" postanowiłam zostawić na później. Odskoczyłam trochę do tyłu i ciskałam w klony odłamkami. Były szybsze, niż starsza wersja więc nie było źle. Nagle oberwałam z brzuch od jednej z kopii Naruto, która jakimś cudem ominęła moją linię obrony. Zachłysnęłam się powietrzem, ale zdążyłam wybić się w górę przed następnym ciosem. W locie aktywowałam Kanashimi. Dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej? Nie mogę się z nim bawić, muszę to wygrać! Skarciłam się. W tym zamieszaniu straciłam prawdziwego blondyna z oczu. Teraz nie wiedziałam kogo atakuję, z resztą nie było to ważne, w końcu to pojedynek. Uśmiechnęłam się lekko do siebie. Następna fala ostrzy poszybowała w stronę moich przeciwników. Powoli opadając, obserwowałam uważnie dym, który pojawiał się przy każdym celnym ciosie odłamkami. Klonów było coraz mniej. Znalazłam prawdziwego Naruto. Jedno z moich ostrzy zraniło go w ramię.
-Haha, spójrz tylko na to! -usłyszałam w głowie. Już opadłam na ziemię. W tej chwili wokół blondyna zaczęła pojawiać się dziwna, czerwona chakra. Patrzyłam na nią  z niedowierzaniem, a Fuuhasan dawał mi do zrozumienia, że to nie jest zwykła technika.
-Ta chakra... - wyszeptałam sama do siebie. Energia otaczająca blondyna wyglądała jak płomienie. Nie mogłam przestać się w nie wpatrywać. Były takie... ciekawe... Skupiłam się na nich, przenikałam je wzrokiem.
...Znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu, stałam na wodzie. Przede mną znajdowały się kraty, a za nimi ogromnie czerwone tęczówki, z których odczytać można było tylko jedno - furię.
-Kim jesteś?! - usłyszałam donośny, straszny głos. Oczy przybliżyły się i teraz go widziałam. To był ogromny lis. Demon o dziewięciu ogonach. Kyuubi... - Odpowiadaj!
-Kurohane Tenshi. -powiedziałam wciąż z niedowierzaniem i fascynacją patrząc na demona.
-Kurohane... -powtórzył. -Wynoś się! - poczułam falę uderzeniową i znów widziałam rzeczywistość... Gdzie byłam przed chwilą? Kiedyś... już to widziałam. Tą niesamowitą chakrę. Jej źródłem był ten demon... On był zapieczętowany w Naruto... W tej chwili poczułam uderzenie. Poleciałam parę metrów do tyłu i spróbowałam złapać oddech. Całkiem zapomniałam o walce. Blondyn oczywiście to wykorzystał. Wstałam próbując złapać oddech. Dość tego obrywania! Przywołałam mnóstwo czarnych jak noc ostrzy. Krążyły wokół mnie błyszcząc złowrogo i odbijając pomarańczowy blask demonicznej chakry... Wymienialiśmy się unikami, kilka razy zraniłam Naruto, ale jego rany od razu zaczynały się goić.Wiedziałam, że na tak agresywną zabawę nie starczy mi chakry. Nie na długo. Nagle usłyszałam huk. Pozostali z resztą też. Dobiegał od strony bram wioski. Wyskoczyłam wysoko w górę i spojrzałam w tamtym kierunku.
-Dwa ogromne węże! Niszczą mur! -przekazałam Naruto i Sakurze. Pojedynek został przerwany...


Yooo~! Nowy rozdział gotowy^^ teraz tylko pisać następne xD Myślę, że niedługo moje opowiadanie wejdzie w ten przecudny stan, stan, w którym Neko ma pomysły na następne rozdziały :D ale póki co, jak wam się podoba? Dodałam stronę z opisem technik naszej małej kunoichi. Będę ją aktualizować za każdym razem, gdy dowiemy się o nich czegoś nowego *my, bo Neko też jeszcze nie wie, co z nimi zrobi xD*. No to nie przedłużając miłego czytania i Bernadeta z wami~!      Neko

sobota, 19 lipca 2014

Rozdział V

Tę walkę z góry uważałam za wygraną. Wystarczyło tylko dobrze to rozegrać. Najpierw Kanashimi i bez zbędnych przerw ostrza, by wszystko wyglądało na jedną technikę, później szybkie uniki i ataki. Niby proste i logiczne, a jednak nawalałam. Walka trochę już trwała, a  mój przeciwnik omijał wszystkie moje ataki. Nie miał jednak dostatecznie dużo czasu by kontratakować. "Podkręciłam" trochę tempo, by go zmęczyć. Fuuhasan dawał mi możliwości szybkiego poruszania się bez zbytniego tracenia sił. Bardzo przydatne. Widziałam, że chłopak powoli się męczył. Nie zamierzał jednak dawać za wygraną. Ku mojemu zdziwieniu odskoczył ode mnie dość daleko i złożył pieczęcie. Ziemia pod moimi stopami rozstąpiła się, a ja o mało nie wpadłam w przepaść. Technika była niezła, trzeba to przyznać. Odbiłam się od powietrza i teraz powoli opadałam w kierunku podłoża. Możliwe, że tylko mi się zdawało, ale chyba fundamenty budynku trochę ucierpiały. Chłopakowi najwyraźniej nie spodobało się, że jeszcze żyję, zaczął składać kolejne pieczęci. Może to i lepiej? Miałam szanse unikać jego ataków, a te techniki choć potężne, marnowały na pewno dużo chakry. To było mi na rękę. Z upływem kilku minut zdałam sobie sprawę z tego, jak mało technik znam. Oprócz tych podstawowych umiałam wykonać tylko Kanashimi i Ostrza. Mogłam też stworzyć elektrycznego klona, ale to raczej nie przechylało szali zwycięstwa na moją stronę. Technika, którą próbowałam opanować w ciągu ostatnich tygodni okazała się kompletną porażką. "Niedopracowanie" polegało na kompletnej nieprzydatności. Tworzyła bowiem dużo "linek", którymi można by obezwładniać, gdyby nie to, że... pękały. Były bardzo mało wytrzymałe, więc w praktyce bezużyteczne. Z chwilowego zamyślenia wyrwał mnie głaz, który przeze mnie przeleciał. Sekunda. Trwało to tylko tyle, a ja... zatrzymałam się. Tak jakby. Ta krótka chwila dłużyła się chyba z minutę. Widziałam wszystko jak w spowolnionym tempie. Kamień, który mnie przenikał, mojego przeciwnika, Naruto i Sakurę, którzy cały czas mi kibicowali. Poczułam, że braknie mi powietrza. W końcu męcząca sekunda dobiegła końca. Uderzenie, jeśli można to było tak nazwać (w końcu mnie nie zraniło) dezaktywowało moją technikę. Dosłownie poczułam jak tarcza Kanashimi pęka. Chłopak wyglądał na rozczarowanego, że przeżyłam. Nie chciałam drugi raz tak oberwać. Moja technika obronna najwyraźniej nie wytrzymywała takiej siły. Postanowiłam blefować. Złożyłam pieczęcie do Kanashimi, a potem do "niewypału". Wokół mnie pojawiać się zaczęły przezroczysto-srebrne pasma. Wiły się w powietrzu, co chwila znikając, by znów błysnąć srebrem. Skinęłam ręką , a one pomknęły w jego kierunku mojego przeciwnika. Były szybsze od ostrzy, wcześniej jakoś tego nie zauważyłam. Chłopak zaczął ich unikać, a ja zdałam sobie sprawę, że mogę manipulować ich kształtem. Ostrza dawały mi tylko opcję z rozmiarem i łączeniem, była to więc miła odmiana. Utworzyłam jeszcze więcej "nitek" i w międzyczasie małych ostrzy, które posłałam bokiem, by ich nie zauważył. Na szczęście był zbyt zajęty unikami, nie dostrzegł ich lekkiego połysku. Ataki kierowałam tak, by cofał się w odpowiednim kierunku. Czułam, że kończy mi się chakra - należało zakończyć ten pojedynek. Chłopak skupiała się na unikaniu szybkich nici. Na szczęście nie udało mu się jeszcze żadnego rozbić, nie wiedział więc, że nie były tak groźne na jakie wyglądały. Cofał się. Złączyłam Ostrza, które uformowałam przed chwilą. Teraz był to jeden duży i ostry kawałek. Już za chwilę wbiję mu go w plecy, niech się jeszcze troszeczkę cofnie. To będzie to. Wygram, zabiję go. Jeszce kawałek.Tylko tro...
-  Poddaję się! - słowa chłopaka mnie zszokowały. Skończyły mu się siły? Może chakra? Teraz?! W tym momencie chciałam go przebić, jednak opanowałam, się - walka była skończona. Zacisnęłam pięści, a Ostrze rozprysło się za miliony iskierek. Mój przeciwnik dopiero teraz zauważył, że niewiele brakowało mu do pogrzebu. Zniszczyłam ruchem ręki wszystkie "nitki" i korzystając z resztki chakry wskoczyłam na trybuny i usiadłam przy mojej drużynie.
- Tenshi... naprawdę chciałaś go zabić? - Sakura mnie zaskoczyła. Co to było za pytanie?
- Do utraty przytomności, poddania się lub śmierci. To proste zasady. Myślisz, że on próbował mnie połaskotać swoimi technikami? - O nic więcej nie pytała. Za to Naruto pogratulował mi i dalej czekał na swoją kolej. A ja czułam się coraz gorzej. Było mi słabo, pewnie wykorzystałam za dużo chakry. Po cholerę tu wskoczyłam. Jakby nie wystarczyły mi schody. Obraz powoli mi się rozmazywał. Chyba straciłam przytomność.


Obudziłam się w... no właśnie... gdzie ja byłam? I... dlaczego? Rozejrzałam się. Białe ściany raziły mnie w oczy. Było zdecydowanie za jasno. Leżałam w łóżku szpitalnym. Obok niego siedziała Sakura najwyraźniej ucieszona faktem, że się obudziłam. Dowiedziałam się, że cała nasza drużyna przeszła do ostatniego etapu i że różowo włosa dokopała Ino w walce.
- A dlaczego ja tu jestem...?
- No... straciłaś przytomność po walce. Nie pamiętasz? Zużyłaś prawie całą chakrę, aż cud, że nie zemdlałaś w czasie pojedynku. Wtedy nie przeszła byś dalej. Dobrze, że ten chłopak się poddał, nieźle by oberwał gdyby tego nie zrobił... - Sakura plotła jeszcze przez jakieś 20 minut o tym i o tamtym... W sumie nie słuchałam o czym mówiła. Oczy same mi się zamykały, próbowałam nie zasnąć.
- ...więc odprowadzę cię do domu... Słuchasz ty mnie w ogóle?! Wstawaj, idziesz do domu!
- T-tak, tak, już idę, idę... - w drodze do mojego mieszkania różowo włosa trajkotała jak najęta jaki to Sasuke był z niej dumny. Nie wierzyłam, by jej to powiedział. Wątpiłam nawet w to, czy obeszły go jakiekolwiek zwycięstwa z wyjątkiem jego własnego. Nie zdążyłam dowiedzieć się jednak z kim będę walczyć na "egzaminie ostatecznym", bo Sakurze wyleciało to z głowy. Miałam nadzieję, że Naruto mnie oświeci w tej sprawie... jutro. Pożegnałam przyjaciółkę i padłam na łóżko. Chyba nigdy w życiu nie byłam aż tak senna...

Następny dzień zaczęłam od treningu. Myślałam, że Kakashi-sensei będzie miał czas, by mi trochę pomóc, ale nie udało mi się go znaleźć. Byłam zmuszona trenować sama. Długo myślałam nad połączeniem natury błyskawicy i technik mojego klanu. Skoro udało się to z chakrą ognia, to ja tez mogłam próbować, prawda? Nie wiedziałam jednak od czego zacząć... Początki są zawsze najtrudniejsze - tłumaczyłam sobie, ale tylko mnie to irytowało... Irytować samą siebie... Tenshi, weszłaś na nowy poziom... Chyba setny raz przeczytałam zwoje mówiące o tym całym połączeniu, ale wychwalano tam jedynie geniusz twórcy i wyjaśniono samo działanie techniki. Może gdyby moją drugą naturą był ogień to by coś dało ale... ech. (i to uczucie, że trzeba przejrzeć poprzednie rozdziały, by wiedzieć, co napisać w aktualnym...i gdy nic tam nie ma XD ~dop.) Przywołałam elektrycznego klona. Była to jedyna rzecz, której się nauczyłam. Gdy patrzyłam na swoją kopię doznałam olśnienia. Przecież ta technika wymagała kontroli kształtu, błyskawice nie mogły tak sobie po prostu bezkształtnie latać. To samo robiłam przywołując Ostrza! To było takie oczywiste! Chwila. Jakie pieczecie składałam, by stworzyć klona...?
Trochę "na ślepo" kombinując z układem pieczęci i przeglądając co chwila zwoje udało mi się przywołać kilka ostrzy wypełnionych fioletowawymi błyskawicami.
-U...udało się! - za mojej twarzy zagościł uśmiech. Wreszcie zrobiłam krok w przód! Wycelowałam i cisnęłam nową bronią w tarczę... ... ... Przebiły ją na wylot i wbiły się w pobliskie drzewo... Przynajmniej te, które doleciały. Kilka rozpadło się w locie na miliardy tycich iskierek, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Mogłam to przecież dopracować w najbliższych dniach. Ważne, że nie były to już tylko podróbki kunai. Uśmiechałam się coraz szerzej. To było to czego szukałam. Zapieczętowałam zwoje z powrotem w jeden i poszłam w stronę domu. Dopiero teraz zauważyłam, że minęło pół dnia. Upewniło mnie w tym burczenie mojego brzucha. Od rana nic nie jadłam. Nie miałam jednak siły na gotowanie, więc postanowiłam, że mogę uczcić swój mały sukces w Ichiraku.
- Ohayo, Tenshi! - usłyszałam za sobą. - Też idziesz na ramen?
- Cześć Naruto, tak idę. - uśmiechnęłam się do blondyna. Miałam naprawdę dobry humor.
- Co ty taka wesoła?
- Dopracowałam Ostrza. Znaczy, jeszcze są trochę niestabilne, ale wstępnie lepsze.
- Nie wiem jak dopracowana technika może być niestabilna, ale grunt, że ci się udało. - zamówiliśmy w barze ramen. Naruto oczywiście nie poprzestał na jednej porcji. Zjadłam, zapłaciłam i powoli ruszyłam w stronę domu. Miałam dziwne przeczucie, że o czymś zapomniałam, ale oczywiście nie miałam pojęcia co to mogło być... Może wcale nie było takie ważne? Pewnie mogło poczekać do jutra. Kiedy się wyśpię, na pewno sobie przypomnę. Uspokoiłam się w myślach. Przekręciłam klucz w zamku...

...Powoli opuszczałam krainę mojej sennej wyobraźni coraz bardziej mając świadomość czasu i miejsca, gdy nagle doznałam brutalnego olśnienia.
- Cholera... - wyskoczyłam z łóżka z prędkością światła. Jak mogłam być taka głupia?! Miałam przecież spytać Naruto czy wie z kim miałam walczyć na egzaminie! Idiotka! Krzyczałam na siebie w myślach. Wczoraj za bardzo się cieszyłam, by pamiętać dlaczego w ogóle tak mi zależało na tym całym treningu. - Kuso, kuso, kuso, kuso, kuso! - syczałam co chwila przez zaciśnięte zęby. Umyłam się, ubrałam i zdołałam jakoś się uspokoić. Co to za różnica, czy go zapytałam czy nie? Dziś też jest dzień. Tak to sobie tłumaczyłam i chyba udało mi się siebie przekonać. Zabrałam się za przygotowanie śniadania. Szybko zrobiłam dwie kanapki, które jeszcze szybciej zniknęły w moich ustach. Wyszłam z mieszkania i szybkim krokiem poszłam szukać blondyna. Nigdzie go nie było. Ani w jego mieszkaniu, ani w Ichiraku, ani na polu treningowym, ani nigdzie. Jakby rozpłynął się w powietrzu... a to była moja specjalność. Znudzona ciągłym bieganiem w tą i z powrotem, usiadłam pod drzewem i zaczęłam obserwować chmury. Im nigdzie się nie śpieszyło. Powoli przemierzały niebo, nie szukając nikogo ani niczego. Nie miały egzaminów, pracy, zmartwień... życia. "Zmotywowana" wstałam i ruszyłam w dalsze poszukiwania. Krążyłam po wiosce, aż spotkałam Sasuke.
- Cześć. - powiedziałam. Oczywiście nie raczył mi odpowiedzieć. Chwilę stałam, nie wiedząc,czy powinnam go zapytać, czy dalej szukać blondyna. Na pewno nazwałby mnie idiotką, powiedziałby, że to nie jego sprawa i jeszcze pewnie miałby satysfakcję z tego, że prosiłam go o pomoc...
- Na co się tak gapisz? - jego wrogi głos wyrwał mnie z obmyślania "za i przeciw".
- Na debila. - odpowiedziałam i poszłam w swoją stronę nie czekając na jego odpowiedź. Naruto, gdzie ty się szlajasz, kiedy jesteś potrzebny?
Blondyna spotkałam dopiero pół godziny później. Ulżyło mi. Miałam dość krążenia po Konosze.
- Hej Naruto. Wiesz, to głupio zabrzmi, ale wiesz może z kim będę walczyć na egzaminie?
- Hahaha, jak możesz tego nie pamiętać? To najważniejsza informacja!
- Straciłam przytomność, pamiętasz?
- Aa, no tak, tak, przepraszam...
- To wiesz to?
- Tak, oczywiście............. (głupi koniec =,=' -dop.)

No i znowu zakończyłam tak rozdział =.='. Jakoś nie mam pomysłu *znowu* z kim mogłaby walczyć Tenshi *jeśli w ogóle nie będzie walczyć* . Nie wiem... Może pomożecie mi troszku? Napiszcie w komentarzach jeśli możecie kto to mógłby być :] No i w ogóle, jakiś komentarz bym chętnie zobaczyła, wiecie, to takie dołujące, gdy nikt nic nie pisze *Neko czuje się odrzucona xD*, ale może po prostu nie macie jak, no bo wiadomo jak to jest :] Zrobiłam szablon na blogu i teraz to wszystko jakoś wygląda, prawda? :D No, to nie przedłużając, Bernadeta z wami~!      Neko

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział IV

- TENSHI WSTAWAJ! - wrzask w mojej głowie sprawił, że zeskoczyłam z łóżka jak oparzona. Spojrzałam na zegarek. Siódma rano.
- Jeśli zrobisz to kiedyś jeszcze raz, to cię zabiję! - odpowiedziałam po czym podeszłam do drzwi i wpuściłam Sakurę do środka. Musiałam koniecznie nauczyć się wyłączać telepatię...jakoś.
- Tak, tak, oczywiście, ale później. - jej dobry humor chyba nie posiadał granic. - Jeśli chcemy zdążyć musisz się pospieszyć. - dodała siadając przy moim stole.
- Ok, ale nie rozumiem po co pośpiech. Mamy ponad godzinę.
- Wyrobisz się w godzinę?
- W przeciwieństwie do ciebie ja nie muszę marnować czasu na farbowanie włosów.
- To mój naturalny kolor! - weszłam do łazienki, a rzecz, którą rzuciła we mnie Sakura uderzyła w drzwi. Sądząc po znajomym dźwięku był to mój budzik. Ciekawe czy jeszcze kiedyś zadzwoni...
Przygotowałam się w niecałe pół godziny.
- Chcesz kanapkę?
- Nie. - wzruszyłam ramionami.
- To co tu jeszcze robisz?
- Mówisz jakbym przychodziła tylko po to żeby wyżerać ci kanapki!
- A to nie prawda? Chcesz z szynką czy z serem?
- Ile ci można mówić, nie chcę kanapki! A dla twojej wiadomości przyszłam, bo beze mnie spóźniłabyś się na egzamin na chuunina! - odwróciłam się od lodówki. Różowo-włosa wyglądała na zdenerwowaną. Zawsze szybko się wkurzała. Zjadłam swoją kanapkę, odwróciłam się z powrotem i  podeszłam do drzwi.
- To idziemy? - skinęłam głową na tak. Wyszłyśmy z mojego mieszkania i skierowałyśmy się w stronę akademii. Tam miał odbyć się pierwszy etap egzaminu. Po drodze Sakura cały czas mówiła o różnych bezsensownych rzeczach, ale ja nawet jej nie słuchałam. Na miejscu dołączyłyśmy do chłopaków, którzy o czymś "dyskutowali".
- O, znalazłyście nas. Sporo tu osób, nie? - zawołał blondyn, gdy nas zobaczył.
- Tak wrzeszczycie,  że raczej nie miałyśmy jak was nie znaleźć.
- To co, wchodzimy? - weszliśmy do budynku. Tam było jeszcze więcej drużyn. Po paru minutach kazali wszystkim wejść do jednej z sal. Pierwszą częścią egzaminu okazał się test. Zaczęło się tłumaczenie zasad. Coś o ściąganiu, jakimś dodatkowym zadaniu i takich tam rzeczach, których nie słuchałam. Nawet gdybym chciała coś usłyszeć, to zapewne jednym uchem wleciałoby, a drugim wyleciało. Zaczęło się. Parę dni wcześniej wpadliśmy na pomysł, który miał pomóc gdybyśmy trafili na egzamin pisemny. Oczywiście całą robotę zwalono na mnie.
- Sakura, jak tam pytania? Dasz radę na nie odpowiedzieć?
- No pewnie, tylko daj mi trochę czasu. - spojrzałam na swoją kartkę.  Nie znałam odpowiedzi na większość pytań, a reszty byłam pewna w jakiś 45 procentach. Po upływie nie całej połowy danego nam czasu sporo osób zostało przyłapanych na ściąganiu i usuniętych z egzaminu. Nagle usłyszałam głos różowowłosej w swojej głowie.
- Napisałam, nie mam wszystkiego, ale to powinno wystarczyć. Słuchaj uważnie. - zaczęła dyktować mi odpowiedzi, a ja przekazywałam je dla Naruto i Sasuke. Głównym odbiorcą był blondyn, ponieważ Uchiha postanowił, że poradzi sobie "bez łaski małych dziewczynek". Idiota. Przynajmniej Naruto podziękował mi i Sakurze za pomoc. Na pozostałe pytania znalazłam inny sposób. Aktywowałam Fuuhasan, spuściłam głowę i zasłoniłam twarz ręką, tak jakbym dokładnie zastanawiała się nam odpowiedziami. Chodziło mi naprawde o to, żeby jonini nie zauważyli, że oczy zaczęły mi świecić. Osoba przede mną od pisała bez przerwy, widać było, że nie ma z testem żadnych trudności. Przeszyłam chłopaka wzrokiem i dojrzałam lekko rozmazane litery. Szybko je zanotowałam i przekazałam dalej. Nadszedł czas na dziesiąte pytanie. Najpierw jednak dostaliśmy wybór: zostajemy, a jeśli nie odpowiemy - oblewamy  albo wychodzimy i próbujemy za rok. Dodatkowo, jeśli odpowiemy źle, tracimy szansę na zostanie chuuninem na zawsze...Trwaliśmy w ciszy i niepokoju, wciąż patrząc jak niektórzy wychodzą. W pewnej chwili miałam nawet wątpliwości, czy nie lepiej będzie spróbować za rok, ale szybko odgoniłam tę myśl. Jesteśmy ninja, a nie małymi dziećmi, które dają za wygraną!
- ...Zdaliście. - powiedział egzaminator do wszystkich pozostałych po chwili ciszy. Zatkało nas... wszystkich. To...tyle? Dziesiąte pytanie to próba nerwów, czy co?
- A-ale jak to? Nie ma dziesiątego pytania? - zapytał ktoś siedzący z tyłu.
- W tym teście chodziło o umiejętność zdobywania informacji. Chciałem też wiedzieć, czy zaryzykujecie. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
W tym momencie do sali wpadła przez okno jakaś kobieta.
- Na drugi etap, za mną! - zawołała. -Hmm, dużo was tu. Ale nie martwcie się, co najmniej połowa odpadnie. - poszliśmy wszyscy za nią, zaprowadziła nas przed las. (ech, nie chciałabym jakoś rozciągać tego wszystkiego, nie za bardzo mam ochotę rozpisywać się w momentach, które są oczywiste, więc załóżmy, że zwoje zostały już rozdane i wszyscy są w lesie jakiś czas, oki?-dop.)
- No, to teraz tylko odbierzemy jakiejś drużynie zwój i gotowe! - zawołał z entuzjazmem blondyn.
- To jak się do tego zabieramy?
- O, O!!! Rozdzielmy się i zobaczymy kto pierwszy zdobędzie zwój! Dziewczyny na chłopaków! - wydarł się Naruto.
-...To idiotyczne.
- Niby czemu?
- Bo dziewczyny nie dadzą sobie rady.
- Że co proszę? - spytałam Uchichę.
- To co słyszałaś.
- A może po prostu się boisz, że z nami przegrasz, co Sasuke?
- Z wami? Oczywiście, umieram ze strachu!
- To co? Za godzinę spotykamy się tutaj?
- Stoi. - rozdzieliliśmy się.
- Myślisz, że to był dobry pomysł, wszystkie drużyny są trzyosobowe, a my jesteśmy we dwie...
- Damy sobie radę, mam pomysł. Najpierw znajdźmy drużynę z odpowiednim zwojem.
- A potem?
- Odwrócisz ich uwagę.
- J-ja? Dlaczego ja? (truuuudne spraaaawyyy - dop.)
- Bo ja w tym czasie zwinę zwój. Tylko spróbuj nie wywołać walki. Weź ich zagadaj czy coś... - zauważyłam za pomocą Fuuhasan jakąś drużynę. Ukryłyśmy się z Sakurą na gałęzi. Moje kekkei genkai namierzyło zwój w plecaku jednego z nich.
- Ok, zajmij ich czymś. Muszę mieć dwie minuty.
- Jak zamierzasz zabrać im ten zwój? - uśmiechnęłam się do różowowłosej. Czasem zbędnym było wszystko jej tłumaczyć.
- Zobaczysz. Zaczynamy! - Sakura zeskoczyła z drzewa najciszej jak mogła, a potem zaczęła rozmowę z trzema chłopakami. Z tego, co udało mi się usłyszeć wciskała im, że zgubiła swoją drużynę. Ja w tym czasie aktywowałam Kanashimi i bezszelestnie zleciałam na ziemię jednocześnie stając się niewidzialna. Podeszłam do tego, który trzymał plecak. Cały czas błagałam moją technikę, by nie stać się znów widzialną ani nie ujawnić mojej czakry. Moja ręka przeszła przez materiał, a ja już po chwili wzięłam zwój. Sakura zaczynała mieć problemy z rozmową. Nagle zrobiła się biała jak ściana. Jeden z chłopaków zobaczywszy to odwrócił się i mnie zauważył. Moje ukrycie znikło. Teraz została nam ucieczka.
- Wiejemy! -  krzyknęłam w myślach do różowowłosej i przebiegłam tuż obok chłopaków, którzy jeszcze nie zorientowali się, że mam ich zwój. Pociągnęłam Sakurę za rękę i aktywując jeszcze raz osłonę zaczęłam biec najszybciej jak mogłam. Fuuhasan przyspieszało moje ruchy i byłyśmy niewidzialne więc zgubienie chłopaków nie było trudne.
- Z-zgubiłyśmy ich?
- Tak, raczej nas nie znajdą. Teraz trzeba tylko poszukać Naruto i Sasuke. - biegałyśmy po lesie jeszcze dobre 10 minut zanim wpadłyśmy na chłopaków. Zadanie ułatwiły nam ich wrzaski, pewnie znowu się o coś pokłócili. Podeszłyśmy do nich. Na początku nas nie zauważyli, tak bardzo byli zajęci skakaniem sobie do gardeł. Dopiero kiedy Sakura odkaszlnęła znacząco chłopacy nas spostrzegli.
- Co? Przestraszyłyście się chodzić po lesie?
- Nie. - podałam temu gburowi zwój, który przed chwilą zdobyłyśmy. - W którą stronę mamy iść skoro wykonaŁYŚMY zadanie? - zaintonowałam końcówkę zdania, by jeszcze bardziej zdenerwować bruneta. Niech nie myśli sobie nigdy więcej, że jest lepszy ode mnie, Sakury czy kogokolwiek innego!
- Ja wiem, tędy! - zawołał nieprzejęty niczym Naruto. Ich mała porażka najwyraźniej nie mogła zaintrygować  go na dłużej niż pięć minut. Jego optymizm naprawdę nie zna granic... Udaliśmy się za blondynem, chociaż do końca nie wiedzieliśmy czy to na pewno dobry pomysł.
Błądziliśmy po lesie od około dwóch godzin i nic nie wskazywało na to, że zbliżamy się do naszego celu.
- Naruto, chyba chodzimy w kółko. - słowo "chyba" było w tym zdaniu lekką przesadą.
- Tiaaa, też tak sądzę... To kto teraz prowadzi? - czy ten chłopak w ogóle się czymkolwiek przejmuje?
Nagle znikąd pojawiły się przed nami... ogromne węże. Zaczęliśmy z nimi walczyć i zanim się zorientowaliśmy rozdzieliliśmy się. Znaczy ja się "rozdzieliłam", nie wiedziałam jak reszta. Zabiłam w końcu węża i zaczęłam szukać reszty.
- Sakuuura, Naruuuuto, Sasuuuke! - wrzeszczałam chyba na cały las.
- Tenshi tutaj! - to był głos Sakury. Pobiegłam tam ile sił w nogach. Na miejscu zobaczyłam przerażoną Sakurę i nieprzytomnych chłopaków.
(ten moment jak był już Orochimaru, i już pocięli sobie włosy itd. itp. *troszkę już nie pamiętam, co się wtedy działo i tak jakoś dodatkowo nie chce mi się tego opisywać wszystkiego, więc załóżmy **znów**, że wszystko cacy, budzimy idiotów i możemy iść dalej jak gdyby nigdy nic, załóżmy, że Sakura obiecała Sasuke *bo było coś takiego, prawda?*, że nie powie o tej pieczęci, no i naszej Tenshi nie powiedziała -dop.)
Gdy wreszcie dotarliśmy to wieży, okazało się, że czekają nas jeszcze walki wstępne. Zaczęły się losowania. Odbywały się kolejne walki. Nagle na tablicy pokazało się moje imię. Miałam walczyć z...




Yo~! Wiem, rozdział beznadziejny *jakby były jakieś znośne -.-* ale to dlatego, że pisałam go łącznie... jakieś 4 miesiące? Po drodze zaczynałam pisać notki specjalne *z naciskiem na zaczynałam*, ale jak chciałam napisać świąteczną *na Boże Narodzenie XD* - nie wyrobiłam się do nowego roku. Za noworoczną się nie zdążyłam nawet zabrać, a o Wielkanocnej to cóż... lepiej nie mówić ;p Grunt, że to jakoś *wreszcie* napisałam *nie mówiąc o tym, że ucięłam połowę lasu*. Num, to miłego czytania i Bernadeta z Wami *l mn, :c* Koteły~! :3          Neko

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Chyba wychodzimy na prostą, Tenshi-chan~! ^^

Yo~! Po dłuuuuuugaśnej przerwie Neko wraca na drogę pisania! Tak, to mona droga ninja XD Dobra, już się nie pogrążam. Kończę powoli rozdział IV, a na następny na szczęście mam kilka pomysłów, więc na chwilę obecną nie powinno być problemów. Poprawiłam wreszcie prolog i rozdział I, rozwiązując problem z czasami, i nadając temu pierwszemu większy sens *bo był okropnie okropny =.=* No, to drodzy czytelnicy *którzy nie dajecie znaków życia :c* Bernadeta z wami~!    Neko

niedziela, 26 stycznia 2014

Feriowa zacinka ;p

Heh, no więc, tak jak to tytuł obejmuje, tak zaiste zacięłam się *epicko zrozumiale zapisane XD* Więc, w chwili obecnej raczej nowy rozdział się nie pojawi :(